Śladami Aleksandra Fredry w Rudkach i Beńkowej Wiszni

15 lipca 2016 roku minęło 140 lat od tego dnia, gdy we Lwowie w gronie rodziny odszedł wielki polski dramaturg i poeta, kronikarz, mistrz ostrego słowa Aleksander Fredro.

Po jego śmierci jedynym lwowskim „śladem” fizycznego istnienia olbrzyma pozostaje malutka uliczka jego imienia, przylegająca do dzielnicy, gdzie był „dworek” Fredrów, który w czasach austriackich i współczesnych zabudowano przez kasyno (klub szachowy), kilka hoteli i budynków mieszkalnych, gdzie również mieści się legendarna kawiarnia „Szkocka”.

Natomiast w rodzinnym majątku Bieńkowej Wiszni (obecnie po prostu Wisznia) do dziś stoi rodzinny pałacyk Fredrów, gdzie w przyjaznej i świątecznej atmosferze przed trzema laty obchodziliśmy 220. rocznicę urodzin poety.

W pobliskich (3 km) Rudkach, w rodzinnej kaplicy Fredrów, w Kościele Wniebowzięcia NMP hrabia Aleksander został pochowany. Mimo profanacji grobów Fredrów za czasów komunistycznych i niszczenia tego kościoła, trumny z prochami zachowały się (chociaż w sowieckich czasach stały w części ołtarzowej na sztorc, przytuleni do ściany!), a pomieszczenie kościoła powoli powraca do swojego oryginalnego wyglądu i jest używane zgodnie z przeznaczeniem. Działa tutaj bardzo dynamiczna i zwarta wspólnota rzymskokatolicka. Pomimo wszystkich sowieckich represji zostało sporo etnicznych Polaków, oddanych ojczystemu językowi i kulturze. Dlatego na obchodach rocznicy Fredry brzmiała polskojęzyczna liturgia, pozdrowienia i świąteczne przemówienia w języku polskim, porządku pilnowali polscy „strzelcy” z orłami i flagami biało-czerwonymi na mundurach, Papkin zaś przed ołtarzem czytał swe znane monologi.

Muzeum, a raczej salę muzealną w parterze dzwonnicy, uroczyście otworzono z przecinaniem wstęg w kolorach dwu flag narodowych. Autentycznych rzeczy tamtej epoki, niestety, tutaj nie ma, ale atmosferę tworzą plansze zawierające teksty, zdjęcia dawnych grawiur i rękopisów artysty, gęsie pióra na biurku i współczesne wydania książkowe.

Wraz z Tarasem Woźniakiem, który od dawna opiekuje się pamięcią o Aleksandrze Fredrze i jego córce Zofii Szeptyckiej (matce metropolity Andrzeja) oraz pragnie upamiętnić posiadłość w (Bieńkowej) Wiszni, odwiedziliśmy tę ceremonię, prezentowaliśmy miejscowemu łacińskiemu proboszczowi, który kieruje rudkowskim muzeum Fredrów, przygotowane przez nas tłumaczenie pamiętnika „Trzy po trzy”.

Będziecie w Rudkach – wstąpcie do kościoła, oddajcie hołd pamięci olbrzyma!

Tekst oraz zdjęcia: Andrij Pawłyszyn, opracowanie tekstu Irena Rudnicka, 20.07.16 r.

 

{morfeo 1217}

Skip to content