23 lutego 1934 roku sporządzono końcowy protokół winnickiego wydziału GPU (następcy CzeKa) USRS w sprawie działalności tzw. „Polskiej Organizacji Wojskowej” na Podolu. Temat ten jest bardzo obszerny i wielowątkowy i dla głębszego zapoznania się z nim proponujemy portal Południowo-Wschodniego Instytutu Naukowego w Przemyślu: http://www.pwin.pl, gdzie w wersji elektronicznej można znaleźć wiele wartościowych informacji o POW. W artykule zaś, opiszemy historię domniemanej współpracy księdza rzymskokatolickiego Adalberta (Wojciecha) Kobcia z polskim podziemiem w latach 20. minionego wieku.
Czy była taka współpraca, czy nie – do końca nie wiadomo. Wiemy o licznych wypadkach fałszowania protokołów z przesłuchań w okresie stalinowskim oraz „świadczenia” różnego rodu prowokatorów, motywy postępowań których nigdy nie będą już znane. Zasada Józefa Stalina, mówiąca, że „zdrajcy pierwszemu batog” przyczyniał się także i do zgładzenia przez system tych, na czyich kłamliwych zeznaniach aparat represyjny budował swoje oskarżenia. Dla tego dziś trudno zweryfikować wiele faktów tej tragicznej historii i opisane w dokumentach fakty przyjmujemy za „czystą monetę”.
Tuż po opuszczeniu Ukrainy przez Wojsko Polskie i oddziały Symona Petlury, antybolszewickie podziemie zaczęło tworzyć siatkę organizacji dla kontynuacji walki. POW, czyli Polska Organizacja Wojskowa mogła być jedną z takich organizacji. Po głośnych procesach w latach 30., z radzieckich dokumentów wynika, że była to „potężne i wielotysięczne ugrupowanie”, mające swoją agenturę nawet na Kremlu. Był to tylko pretekst oczywiście do represji na polskiej ludności w ZSRS, szczególnie w strefie przygranicznej. POW rzeczywiście istniała, jednak nie w takich liczbach, jak to było później przedstawiono. Jednym z jej filarów na pograniczu polsko-radzieckim miał być ks. Adalbert Kobeć.
Protokół podsumowujący działalność POW na Podolu „opowiada”, że w 1921 roku na teren radzieckiej Ukrainy został oddelegowany polski „dywersant” Michał Szostak. W rzeczywistości był to wykładowca polskiego Technikum Pedagogicznego w Płoskirowie. Pochodził z Galicji z miejscowości Stare Miasto pod Łańcutem. Jak czytamy w sprawie karnej, urodził się w 1892 roku w rodzinie Antoniego Szostaka.
Po tajnym spotkaniu w kijowskim mieszkaniu z oficerem polskiego wywiadu Dionizym Hłaską, Michał udał się na Podole, żeby wraz z jednym z księży stworzyć kanał przerzucania ludzi, dokumentów i materiałów propagandowych przez granicę. Centrum „przemytu” stała się wioska Kupiel w dzisiejszym powiecie wołoczyskim obwodu chmielnickiego. Schwytany przez władzę Szostak świadczył, że miejscowość została wybrana ze względów geograficznych (blisko koło granicy), a także poprzez przynależność ks. Adalberta Kobcia do POW. Przypomniał, jak w grudniu 1922 roku dostał rozkaz od duchownego przerzucić przez granicę paczkę z ulotkami, które należało rozdać przed Bożym Narodzeniem.
[…] Hłasko powiedział, że on jako członek kijowskiej organizacji ma kontakt z Polską za pośrednictwem polskiego konsulatu ale jest to niewystarczające, dlatego należy nawiązać bezpośredni kontakt. Ponieważ Kupel leży tuż przy granicy, stały kontakt z polską organizacją w Warszawie powinien utrzymywać ks. Kobeć.
[…] Polecone zadanie od Kobcia wykonałem, nawiązując kontakt z osobami zajmującymi się kontrabandą, a mianowicie z Petroszwilim […]. W grudniu 1922 r. ks. Kobeć poprosił mnie o dostarczenie przygotowanej dla niego w Biełozerce paczki […] (zeznania Szostaka z dnia 16 02 1934 r. nr sprawy 505, 506, 508).
Z akt śledztwa wynika, że ks. Kobiec do początku lat 30. utrzymywał kontakt z „polską burżuazją” w miejscowości Biełozerka, wówczas znajdującej się w granicach II Rzeczypospolitej. Obecnie miejscowość należy do powiatu łanowieckiego obwodu tarnopolskiego. W tej wsi rozpoczynał się również „kanał przemytu”, kontrolowany przez ks. Adalberta.
Bolszewicki wymiar sprawiedliwości jednak zainteresował się księdzem nie w 1934 roku. Urodzony w 1873 roku w Płoskirowie (dzisiaj Chmielnicki) na moment przyjścia władz okupacyjnych już naraził się nie raz służbom carskim. W 1907 roku kapłan został pozbawiony możliwości służenia w parafii we wsi Łuczyneć (obecnie powiat kyryłowiecki obwodu winnickiego) na żądanie władz rosyjskich.
Przyczyną temu było uznanie przez administracje, że „ksiądz nawoływał prawosławnych do przejścia na katolicyzm”. Podobna historia miała miejsce i w 1910 roku. Przebywając na parafii w Mohylewie Podolskim, „miał krytykować związki ślubne zawarte między prawosławnym a katolikiem”. Z tego powodu administracja carska nawet postawiła księdza przed sądem.
W 1921 roku ksiądz Adalbert po raz pierwszy został aresztowany przez Sowietów w tym że Mohylewie. Powodem była polska flaga, którą czekiści znaleźli w kościele. Z 1922 roku jako duszpasterz opiekował się parafianami we wsi Felsztyn pod Płoskirowem. W 1926 roku ponownie został tutaj aresztowany.
Ostatni areszt księdza odbył się w 1929 roku w miejscowości Oleszkowce, nieopodal Felsztyna. Wraz z nim do więzienia do więzienia trafiło 18 parafian.
Według oficjalnej informacji z publikacji naukowców w archiwum ukraińskiego SBU, ks. Kobieć miał umrzeć na początku lat 30. w śledczej celi miasta Jarosław w Rosji. Jednak jego ślady pozostały w dokumentach z 1935 roku. W Archiwum Diecezjalnym w Łomży na stronach 71-75. znajduje się wykaz pomocy kleru w obozach, udzielonej przez Towarzystwo Wzajemnej Pomocy Kapłanów łucko-żytomierskiej Diecezji. Zawarta tam informacja świadczy, że wówczas jeszcze żył. Dla niego została wysłana paczka, zawierająca następujące rzeczy: 100 rubli i walonki i kalosze. Dla jego młodszego brata, księdza Antoniego wysłano walonki, kalosze, szalik, 1 para rękawiczek, 1 para skarpetek, 1,5 kg słoniny, 10 deko herbaty, 25 kostek „Maggi”. W tym że archiwum znajduje się informacja z dnia 28 maja 1935 roku o wysłanej dla niego paczce przez biskupa Skalskiego.
Ksiądz Adalbert Kobeć prawdopodobnie, zmarł lub został skazany na karę śmierci w 1937 roku na wyspach Sołowieckich.
Jan Matkowski, 16.07.16 r.