Sylwester Wężyk Groza urodził się w 1739 roku w Międzybożu na Podolu w czasie gwałtownych przemian w polskich polityce i zaborów. Zakończyt swoje życie ten polski pisarz, prozaik i publicysta w Machnówce niedaleko Winnicy. Tamże został pochowany niedaleko swojego brata Aleksandra Karola Grozy oraz Tomasza Padury. Wszyscy trzej byli przedstawicielami tak zwanej ukraińskiej szkoły w polskiej literaturze.
W latach 1802-1809 Sylwester Groza uczęszczał do szkoły w Humaniu, w latach 1809-1812 uczył się w Winnicy. Po skończeniu szkoły pracował jako prawnik w Kamieńcu Podolskim.
Pisarz i prawnik współpracował z almanachem „Rusałka” i czasopismem „Athenaeum”. Pisał powieści obyczajowe, ukazujące życie szlachty i ludu ukraińskiego, m.in. „Powieści podolsko-ukraińskie” (1842), „ Pan Justynian się żeni” (1846), „Hrabia Ścibor na Ostrowcu” (1848). Sylwester Groza opublikował także „Pamiętniki i wspomnienia rozmaite” (1848).
Fragment powieści „Hrabia Ścibor na Ostrowcu” autorstwa Sylwestra Grozy:
Rotmistrz dając czas tem uniesieniom Hrabiego, przez dzień cały i wieczór następny nie pokazywał się, i niemal wszyscy w swoich pokojach zostawali. Wszelako prawy właściciel nie może obojętnie przenieść nieszczęść, jakie spadły na osobę godną jego serca. Boleje on wspólnie, i rozmyśla, jakiby balsam pociechy podać cierpiącemu; i jeśli to złe nie zgnieść, to przynajmniej ułagodzić, podzielić, a nawet wspólnie zapłakać. O! Przyjaciel prawy jest darem nieba, i taką potrzebą, jak zdrój wody wśród spiekoty, lub trawiącej gorączki. Wierzymy, że jest anioł stróż, strzegący naszej ścieżki krętej żywota: przyjaciel szczodry, jest to uosobiony anioł, który nas, jeśli nie strzeże tak czujnie, to przynajmniej, rad zawsze o nas wiedzieć, i w niedoli wszystkimi siłami dopomagać. Takim był zacny nasz Rotmistrz, i na drugi dzień idąc do Hrabiego, niósł mu, nie tylko swoje rady, ale na pociechę, dwa napisy w przekładzie z łacińskiego, które były niegdyś skreślone przez Jerzego Ossolińskiego, Podkanclerzego Koronnego, na dwóch posągach, Pallady i Cnoty postawionych na zamku w Ossolinie.
Zaledwie ukazał się, gdy Hrabia podbiegi i zawołał: — Czyi się kiedy mogłeś spodziewać Rotmistrzu, takiego podstępu Edwarda? Czyi to chytra i niepoczcziwa Barbara, mogli tak dalece tego chłopca uwieść i zaślepić? Albo ten Komandor, godzien imienia człowieka? kiedy przez intrygi, zdołał mi wydrzeć jedynego syna, pociech e i podporę starości mojej? O! wieczną zemstę poprzysiągłem! i potąd nie będę spokojny, pokąd nic rozerwą ten obrzydły związek, a Komandor nie zostanie żebrakiem i tułaczem na starość. Straszny i bolesny cios mi zadali; ale oni straszniejsze jeszcze ciosy odbiorą; a nawet ci wszyscy, co do tej niecnej sprawy należeli. Zastanów się tylko Rotmistrzu, i pomyśl: czyi to nic zbrodnia, pod okiem ojca, opiekuna, sąsiada, a nawet nauczyciela, tak haniebnie zdradzać? O wielką dozę łotrostwa potrzeba mieć w sobie, aby się na taki krok ośmielić!
Słowo Polskie, 17.10.16 r.