Jarosław Iwaszkiewicz urodził się w 1894 roku w Kalniku (dziś obwód winnicki). Był znanym poetą i prozaikiem, tłumaczem oraz eseistą. Pochodził z rodziny związanej z kresowym ziemiaństwem. Nad jej sytuacją finansową ciążyły represje za udział w powstaniu styczniowym, jakie dotknęły ojca poety. Po jego śmierci w roku 1902 rodzina wyjechała na kilka lat do Warszawy, ale wkrótce Iwaszkiewicz powrócił na okupowane przez Rosję Kresy. W Kijowie dostał się na studia prawnicze. Debiutował w roku 1915 sonetem Lilith.
Od roku 1918 związał się w Warszawie z grupą skupioną wokół pisma „Pro Arte et Studio”. Był jednym z członków grupy poetyckiej Skamander, do której należeli także Antoni Słonimski, Jan Lechoń, Julian Tuwim oraz Kazimierz Wierzyński.
W 1919 pojawił się jego pierwszy tom poetycki Oktostychy. Ożenił się z Anną Lilpop, córką zamożnego przemysłowca, która przez całe swoje życie związana była z literaturą. Wiersze, prozę i recenzje publikował w „Kurierze Lwowskim” (1921-1922) i „Tygodniku Ilustrowanym” (od 1922). W 1921 założył wraz z przyjaciółmi eksperymentalny teatr artystyczny „Elsynor”.
W 1928 roku Iwaszkiewicz zamieszkał w Podkowie Leśnej w domu nazwanym Stawiskiem, gdzie obecnie mieści się muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów.
Na początku lat 30. pełnił funkcję sekretarza poselstwa polskiego w Danii, a następnie Belgii. Wiele podróżował, m.in. do Włoch i Francji.Podczas wojny mieszkał z żoną w Stawisku, gdzie prowadzili dom otwarty dla artystów.
W 1945 roku został redaktorem tygodnika „Nowiny Literackie”; a dziesięć lat później objął redakcję „Twórczości”. Funkcję tę sprawował do śmierci. Zmarł w roku 1980 w Warszawie.
Jesień w Warszawie
W alejach białe obserwując pieski,
Oglądam spadające chrupliwe kasztany,
Którymi się zachwycał gdzieś tam Miłaszewski.
Gdybyż park na błękitno był pomalowany!
Ultramaryny dreszcze na szarym asfalcie!
Szaro się podesłała pod stopy ulica.
Ćmy złotych liści, tylko się nie spalcie:
Stolica!
Mgliste aleje i miękkie futerka,
Niskie obłoki, smak węgierki chłodnej.
Chodniki: dziwna dymów, serc rozterka.
O jakiż jestem głodny!
Pomiędzy już nadpsute zabłąkane dalie
Rzymianka-warszawianka, jak z chaty Ewandra,
Syn żołnierza wita, przeginając talię
Na posiniałym placu szaro – Aleksandra.
Za chwilę znowu jesień i Nowy Świat w mgłach,
Wąska, wąska, tasiemna ulica.
Kameralne koncerta grywać będzie Bach.
Stolica – ha, stolica.
Gdzież tu zasadzić wszystkie swoje kwiaty
Między Ziemiańską, Kruczą a belferką3,
Zaczarowane uciekając lato
Zaklęło w przedmiot marzeń przelotną kasjerkę.
Cóżem Ci, o Warszawo, ty Wiedeński Dworcze,
Uczynił szarobury, żeś wskazał godzinę,
Gdy wszystkie moje myśli bujne i dozorcze
Spłynęły i samotną odkryły głębinę.
„Maj” się mój gdzieś w Kijowie między Oktostychy
Płonący wydał – zasię śmieszył w Picadorze.
Nowogrodzkiej ulicy rów sinawo-cichy
Czasami tylko w głębi daje żółte zorze.
Rozstąpcie się, o domy, rozjedźcie, tramwaje,
Przez trzeciomostu wiadukt przejrzysty i miodny.
Zejdź mi z oczu, widoku siwy i łagodny.
Dążącemu przez dziwnie pojmowane kraje.
Cóż wy mi poradzicie, na pomnikach wieszcze?
O dziewczynki, marzące o srebrnej epolet!
Za mną wrota, przede mną nieskończone wrota
Otworzą się na błękit, na siność, na fiolet!!…
Niech się raz przecie śmiga z pajęczyn odmota,
Niech palmy złotowonne, niech obudzi strusie,
Różowy żagiel wznieci na morza obrusie,
Precz mi wszystko, co męstwo tamuje i gnębi!
Precz, przyjaźni: ja w krwi chcę przepaścistą głąb
Izochimenów zamknąć tęczowe widoki!
O morza, morza, morza ziąb –
I czarna piano gorącej posoki!
Dionizje 1922
GK
Nieco zniszczone popiersie Jarosława Iwaszkiewicza w winnickim parku kultury
Leave a Reply