Koncepcja Muzeum Kresów w Warszawie

Źródło: polityka.plPotrzeba powołania Muzeum Kresów, które powinno być placówką oświatową i naukowo-badawczą, dla wielu Polaków od lat wydawała się oczywista. Jest ona na tyle nagląca, że od chwili odłączenia Kresów od Polski minęło już 70 lat i coraz trudniej o świadectwa i pamiątki.

Muzeum Kresów powinno gromadzić, przechowywać, konserwować i udostępniać dobra kultury w zakresie archeologii, historii i sztuki , przede wszystkim Kresów, prowadzić badania naukowe i działalność oświatową (wystawy stałe i czasowe, spotkania ze znawcami Kresów i Kresowianami), a także wydawniczą.

Kresy lub Kresy Wschodnie to wschodnie pogranicze dawnej Polski, funkcjonujące w okresie międzywojennym i dawniej jako część polskiego terytorium państwowego, a obecnie stanowiące fragmenty obszarów państwowych Ukrainy, Białorusi i Litwy. Termin kresy wschodnie jest pojęciem wielowarstwowym, zarówno geograficzno-politycznym, jak i historycznym, socjologicznym, kulturowym i literackim. Stanowi element polskiej narracji historyczno-politycznej i bywa wykorzystywany propagandowo, będąc jednocześnie źródłem mitologii i pamięci historycznej. Termin ten stanowi element polskiego dyskursu historycznego, równocześnie odnosząc się do terenów zamieszkiwanych przez różne grupy narodowe i etniczne (Polaków, Ukraińców, Białorusinów, Litwinów, Żydów, Niemców i innych). Z tej przyczyny postrzegany jest przez część badaczy jako jednostronnie wyrażający wyłącznie polską optykę i pamięć. Funkcjonując w polskim obiegu, pojęcie kresów stanowi źródło narracji historycznych i kulturowych, rozumiany bywa też jako obszar polskiej „swojskości”, bywa synonimem „małej ojczyzny” Polaków poddanych wysiedleniom po II wojnie światowej z terenów, które na skutek zmian granic znalazły się poza Polską.

Zakres znaczenia terminu „kresy” ulegał zmianom na przestrzeni dziejów. W XVII i XVIII wieku nazwa własna „Kresy” (wielką literą) oznaczała wąski pas ziem pogranicznych (zwanych „ukrainnymi”) w południowo-wschodniej części Rzeczypospolitej. Po wojnach z Rosją i Turcją w XVII wieku utracone ziemie wysunięte najdalej na wschód i południowy wschód nazywano jednak raczej łacińskim terminem „avulsa” – ziemie oderwane, których odzyskanie uważano za oczywisty polityczny obowiązek. Samo pojęcie „kresy” we współczesnym rozumieniu pojawiło się w latach 50. XIX wieku, wprowadzone przez Wincentego Pola (poetę i geografę, twórcę polskiej geografii historycznej) w wydanej w 1854 roku rapsodii rycerskiej Mohort. Zostało ono tam użyte w znaczeniu staropolskim jako określenie żyjącego własnym rytmem odległego pogranicza. Niedługo potem nabrało szerszego znaczenia pod względem geograficznym – oznaczało południowo-wschodnie ziemie dawnej Rzeczypospolitej, utracone w wyniku zaborów na rzecz Imperium Rosyjskiego, w nomenklaturze rosyjskiej nazywane „guberniami południowo-zachodnimi” lub „Krajem Południowo-Zachodnim”. W XIX wieku cały obszar zaboru rosyjskiego, który nie wszedł w skład Królestwa Polskiego, w polskiej kulturze powszechnie nazywano „ziemiami zabranymi”.

Na początku XX wieku, a przede wszystkim w okresie II Rzeczypospolitej termin „Kresy” ponownie zaczęto pisać wielką literą, a jego znaczenie uległo rozszerzeniu na obszary wchodzące w przeszłości w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego oraz wschodnią Galicję. W tym czasie Lwów i Wilno uznano za główne miasta kresowe. Po traktacie ryskim 1921 roku pojawiło się pojęcie „Kresy Utracone” (zwane także „Kresami Zewnętrznymi” lub „Kresami Dalszymi”), przez które rozumiano ziemie dawnej Rzeczypospolitej, które na mocy traktatu weszły w skład ZSRR. Odpowiednio, „Kresami Wewnętrznymi” lub po prostu „Kresami” stały się ziemie położne między wschodnią granicą II Rzeczypospolitej i linią rzeki Bug.

Po II wojnie światowej i w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej termin „Kresy” został wyeliminowany ze słownika polskich pojęć narodowych. W wyniku polityki podporządkowanych Związkowi Radzieckiemu polskich władz komunistycznych, był on w praktyce słowem zakazanym. W polskiej historiografii powszechnie stosowano wówczas określenia pochodzące z terminologii radzieckiej – „Zachodnia Białoruś” i „Zachodnia Ukraina”. Po zmianach ustrojowych na początku lat 90. XX wieku polska historiografia odzyskała swobodę posługiwania się terminem „Kresy”, jednocześnie jednak poszukiwano nowego, bardziej neutralnego określenia, które byłoby akceptowalne dla historyków z państw na wschód od Polski. Popularne stały się wówczas nazwy zaproponowane w 1993 roku przez Jana Jerzego Milewskiego: „ziemie północno-wschodnie II Rzeczypospolitej” zamiast „Zachodniej Białorusi” i odpowiednio „ziemie południowo-wschodnie II Rzeczypospolitej” zamiast „Zachodniej Ukrainy”. Ich zwolennikiem był także Tomasz Strzembosz, zdaniem którego nie były to żadne „kresy”, obrzeża państwa polskiego, ale jego centrum. Jednak nowe określenia nie spotkały się z akceptacją m.in. na Białorusi.

Na początku XXI wieku wielu polskich historyków nadal chętnie posługuje się terminami „Kresy” i „Kresy Wschodnie”.
Kresy Zachodnie – obszar Rzeczypospolitej, który po 1815 roku znalazł się poza Królestwem Polskim – w zaborze pruskim, tj. Pomorze Gdańskie, Poznańskie i Warmia; termin wprowadzony w 1860 przez Jana Zachariasiewicza. Kresami Zachodnimi po 1918 roku nazywano Pomorze Zachodnie, Pomorze Słupskie, Dolny Śląsk i Śląsk Opolski. Czasami określenie to używane było także w odniesieniu do południowo-wschodniej części Górnego Śląska.Termin ten jest kopią terminu Kresy Wschodnie, nie przyjął się jednak równie powszechnie. Przykładem ówczesnego zastosowania pojęcia jest np. Związek Obrony Kresów Zachodnich. W okresie międzywojennym ludność tych obszarów stanowiła polityczne zaplecze Endecji, zaś w stosunku do obozu skupionego wokół Józefa Piłsudskiego zachowywała rezerwę bądź niechęć. Podstawą takiej postawy była wcześniejsza współpraca marszałka z Państwami Centralnymi, a podczas kształtowania się granic Polski jego większe zainteresowanie włączeniem Kresów Wschodnich, niż walką o kształt granicy na zachodzie. Po 1945 roku nazwy tej używano również względem Ziem Odzyskanych, gdzie przesiedlono mieszkańców Kresów Wschodnich.

W 2009 r. pisząc wstęp do biografii prof. Andrzeja Stelmachowskiego (1925-2009), twórcy Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, rozmawiałam z nim także o Kresach. Powiedział: „Pierwotnie słowo ‘Kresy’ w roli określenia przestrzennego dotyczyło linii stacjonowania chorągwi strzegących południowo-wschodniej granicy wschodniej Rzeczypospolitej między Dniestrem a Dnieprem. Poczucie jedności wszystkich ziem należących do I Rzeczypospolitej legło u podstaw pozaborowej koncepcji niepodległościowej – odbudowa państwowości polskiej w granicach sprzed 1772 roku. Kresy II Rzeczypospolitej wyglądały już inaczej niż Kresy wieku XIX. Odrodzenie Polski w 1918 roku było jednocześnie dramatem przesunięcia granic. Za uzyskanie gwarancji pokoju przyszło płacić terytorialnymi wyrzeczeniami. Budowanie zaś na Kresach zwyczajnej normalności kosztowało wiele trudu i wysiłku. Dziedzictwem rosyjskiej dominacji w pozaborowych czasach na Kresach był największy na terenie całej Polski analfabetyzm, zaś gospodarcze zacofanie nie miało sobie równych w skali kraju. Dla setek tysięcy Polaków, którzy znaleźli się poza granicami Polski w sowieckiej Rosji odrodzenie było początkiem dramatu, którego finał do dzisiaj jeszcze nie nastąpił. Gdy 17 września Sowieci napadli na Rzeczypospolitą zagarniając 52% terytorium głosząc, że przynoszą wyzwolenie i wolność, to właśnie Polacy z Kresów doświadczyli bestialskiego ustroju. Komuniści niszczyli polskie symbole narodowe, a fundamentem założycielskim tzw. Polski Ludowej było wpisanie do dowodów osobistych wypędzonych z Kresów Polaków formułki, że urodzili się w Związku Radzieckim.

Wiedza o Kresach powinna być powszechnie dostępna, ponieważ Kresy w najwyższym stopniu budowały polską tożsamość. Rozmawiając o Kresach nie sposób pominąć dwóch wielkich Polaków i ich koncepcji. Józef Piłsudski był twórcą koncepcji federacyjnej, która nawiązywała do polityki prowadzonej przez Jagiellonów w XVI wieku i do Unii Lubelskiej. W zamierzeniu Piłsudskiego Polska miała utworzyć federację z Ukrainą, Litwą i Białorusią z państwami, które oddzielałyby Polskę od terytorium Rosji. Roman Dmowski wysunął koncepcję inkorporacyjną – proponował włączenie do Polski obszarów na których Polacy stanowią nie mniej niż 60% ludności. Tereny te pokrywały się w większości z obszarami sprzed II rozbioru Rzeczypospolitej.

Obie te koncepcji miały słabe strony. Piłsudski przecenił chęć współpracy Litwinów, Białorusinów i Ukraińców z Polską. Z Ukraińcami,  którzy dążyli do niepodległości, trwała walka o Małopolskę Wschodnią; 1 listopada 1918 roku wojska ukraińskie opanowały wschodnią część zaboru austriackiego, aż do Przemyśla. Zacięte walki trwały we Lwowie. 21 listopada wojska polskie wyparły Ukraińców. Jednak wojna w Małopolsce Wschodniej i na Wołyniu trwała nadal. W lipcu 1919 roku wojska polskie (dywizja generała Hallera) zajęły tereny do Zbrucza. (1920 wojna polsko-bolszewicka).  W II Rzeczypospolitej toczył się spór o to, czyją zasługą jest wywalczenie niepodległości Polski – Piłsudskiego czy Dmowskiego. Ten spór, mówiąc szczerze, toczy się do dziś.

W II Rzeczypospolitej w województwach południowo-wschodnich większość ludności stanowili Ukraińcy (na Wołyniu 68%), w województwie stanisławowskich 69%, w tarnopolskim 46% ogółu mieszkańców. Trzecią, co do liczebności, grupą w województwach kresowych, byli Żydzi, dominujący wraz z Polakami wśród ludności miejskiej. Większość Polaków była katolikami, Ukraińcy byli wyznania grecko-katolickiego, a zamieszkujący Wołyń – prawosławnego. Stosunki między Polakami a mniejszościami narodowymi częściej układały się konfliktowo niż przyjaźnie. Najgorzej układały się z Ukraińcami, których część dążyła do wywalczenia niepodległego państwa. Utworzyli oni w II połowie lat 20-tych OUN (Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów). Przywódcy uważali, że w walce o państwo ukraińskie dozwolone jest stosowanie wszelkich metod, nie wyłączając terroru i mordu. UON dokonywała zabójstw polskich urzędników.

W końcu 1942 roku skrajny odłam OUN ze Stepanem Banderą na czele utworzył UPA (Ukraińska Powstańcza Armia), która przystąpiła do eksterminacji ludności polskiej mieszkającej w południowo-wschodnich województwach. Pierwszej zbrodni dokonano w kwietniu 1943 roku w Janowej Dolinie, gdzie zamordowano około 600 osób. Próby rokowań polskiego podziemia z UPA zakończyły się zamordowaniem przez Ukraińców Zygmunta Rumla, wysłannika rządu RP na Wołyniu, rozerwanego końmi 10 lipca 1943 roku we wsi Kustycze.

Ponieważ dawne Kresy Wschodnie znalazły się w granicach trzech krajów (tj. Ukrainy, Litwy, Białorusi), zaś Kresy Zachodnie to Niemcy, dlatego Kresy nadal  tak ważne są w polityce polskiej. Determinują stosunki polsko-ukraińskie, polsko-litewskie i polsko-białoruskie, ale też i polsko-niemieckie i – w znacznym stopniu – polsko-rosyjskie”. Zdaniem profesora Andrzeja Stelmachowskiego polityka III Rzeczypospolitej wobec Kresów była źle prowadzona i tak jest  nadal, w efekcie w 2011 roku doszło do konfliktu z Litwą (Ponary i polskie szkoły na Litwie), z Białorusią (Andżelika Borys) i – najpoważniejszy – z Ukrainą (nieuznawanie przez nią ludobójstw dokonanych przez UPA). Niemcy z kolei próbowały zrzucić na Polaków winę za holokaust. Nie chcą też uznać blisko 2 milionów Polaków mieszkających w ich granicach za mniejszość narodową.

W 2013 r. prof. Legutko apelował: „To, że w Polsce nie powstało muzeum Kresów, musi zdumiewać, a jeszcze bardziej zdumiewa to, iż nie ma zainteresowania stworzeniem takiej instytucji ani zrozumienia skandaliczności, jaką jest jej brak. Jeśli uświadomimy sobie, że Kresy towarzyszyły polskiej historii przez sześć wieków, że zajmowały one wielkie, mimo zmienności granic, obszary Rzeczypospolitej, że powstała tam niezwykła i bogata cywilizacja, że stamtąd wyszli najwięksi polskiej kultury, że przez stulecia Kresy stanowiły i po części nadal stanowią naszą ojczyznę symboliczną, to brak muzeum oznacza coś znacznie poważniejszego niż niedopatrzenie czy zaniedbanie. To świadectwo zapaści naszej pamięci historycznej. Jeden z wybitnych polskich historyków powiedział słusznie, że gdyby wyobrazić sobie historię Niemiec bez Wrocławia i Szczecina, byłaby to historia tylko trochę inna. Dziejów Polski bez Kresów zaś wyobrazić sobie nie można… Zbudujmy muzeum Kresów, by oddać sprawiedliwość tej wielkiej części naszej historii, której tyle zawdzięczamy.  Skąd bierze się nasze zobojętnienie? Po części wynika ono z dziedzictwa okresu minionego i z wdrukowanej w miliony polskich głów tamtej wizji historii, ciągle się tych głów trzymającej mimo ustrojowego przełomu. Mówienie wówczas o Kresach było niebezpieczne, a potem także zaczęło uchodzić za politycznie nieodpowiedzialne, rozmijające się z płynącym prądem historii oraz wymogami geopolityki. Kto mówił o Kresach, ten kojarzył się z rozpowszechnionym przez propagandę obrazem zgorzkniałych starców z Wrocławia czy Bytomia żyjących w świecie bezpożytecznej nostalgii.

Kto o Kresach nie mówił lub mówił, by uzasadniać celowość ich zapomnienia, ten prezentował się jako światły wychowawca nowoczesnej świadomości historycznej. Taki schemat myślowy w dużym stopniu został przeniesiony do III RP. Przetrwało przekonanie iż sprawa Kresów to rzecz niebezpiecznie polityczna i że cała kwestia pamięci jest tak politycznie uwikłana, że lepiej dla naszych relacji z sąsiadem i dla całej Europy problem dziedzictwa kresowego przemilczeć lub zmarginalizować. W czasach gdy w świecie zaroiło się od muzeów dziedzictwa, Polacy dumnie obnosili się ze swoją polityczną gloryfikacją niepamięci. Zbudujmy muzeum Kresów, by zerwać z polityką niepamięci, którą nam najpierw narzucono, a którą później przyjęliśmy jako własną.

Fakty polityczne jakie zaszły po II wojnie, sprawiły, że granice Polski powojennej zaczęły rzutować na całą przeszłą historię, deformując jej obraz. Stąd – by dać przykład – dzieje Lwowa, który przez sześćset lat był jednym z głównych ośrodków kultury polskiej, nie wchodzą dzisiaj w zakres podstawowej wiedzy o historii Polski, tak jak wchodzą w jej skład dzieje Krakowa czy Warszawy, ponieważ ponad pół wieku temu miasto to funkcję tę straciło. Z tego samego powodu zniknęły też ze świadomości naszej miejsca, zabytki, zdarzenia, symbole, które formowały polską świadomość, a zniknęły tylko z tej racji, że znajdują się lub dotyczą obszaru będącego dzisiaj poza granicami naszego kraju. Taka głęboka ingerencja polityczna w materię tożsamości zbiorowej i pamięci jest niezmiernie niepokojąca. Zbudujmy muzeum Kresów, by rozszerzyć naszą perspektywę patrzenia na polskie dzieje. Proces odpadania Kresów od Polski był brutalny i krwawy. Dokonał się rozciągnięty w czasie akt niszczenia wielkiego, trudnego dziś do wyobrażenia bogactwa kultury materialnej: domów, pałaców, zamków, dzieł sztuki, muzeów, parków, bibliotek, pamiątek rodzinnych. Zofia Kossak-Szczucka opisywała w Pożodze niszczenie Kresów na tych obszarach, które nie miały wejść do II RP.

Nieuchronnie i nieubłaganie – pisała Kossak-Szczucka – dwór za dworem, folwark za folwarkiem padały w zgliszcza i gruzy… Runęły zburzone Beregiele, Samczyńce, cudna Eliaszówka z pałacem włoskim tak pięknym, że zdawał się być zjawą… Sewerynki, stare, ponure muzeum, pełne nieoszacowanej wartości zabytków… Werborodyńce, otoczone niewidzialnej piękności dębami,

Derkacze o starym parku w stylu XVIII wieku… Wyższa Pohoryła, niegdyś bogata rezydencja Czetwertyńskich… Na pobliskim Podolu… na ogromnym szmacie kraju, gęsto przedtem usianym dworami o wysokiej rolniczo-gospodarskiej kulturze, nie ostał się już ani jeden folwark, ani jeden dom mieszkalny, ani jedno gospodarstwo. To, co obserwowała Kossak-Szczucka na przełomie lat dziesiątych i 20. ubiegłego wieku, miało się za dwie dekady powtórzyć na skalę nieporównywalnie bardziej brutalną.Rzeczy zniszczone fizycznie szybko znikają ze zbiorowej pamięci. Wspominane z tkliwością przez Kossak-Szczucką miejsca dzisiaj już nic nie mówią, bo od dziesięcioleci nikt tych nazw publicznie nie wypowiadał.  Pokolenie pamiętające Kresy w czasach agonii powoli odchodzi. Gdzieś w domach tkwią pochowane resztki skarbów kresowych, troskliwie i z narażeniem życia przechowywane pamiątki. Mogą one znowu przemówić i wzbogacić naszą pamięć, jeśli uznamy, że taką pamięć odzyskać chcemy. To przygnębiające, że wśród polskich zainteresowań światami, które zmiotła II wojna, nie ma żadnego zainteresowania zniknięciem świata polskich Kresów. Tak jakby pragnienie ocalenia zniszczonych miejsc przed siłą nicości wyparowało bez śladu w dzisiejszej polskiej świadomości. Jeśli ktoś chciałby dowód na poparcie tej tezy, że w wyniku wojny i komunizmu Polacy stracili poczucie ciągłości, to lepszego dowodu nie znajdzie. Zbudujmy muzeum Kresów, bo to ostatni moment, by zrobić to z udziałem ludzi jeszcze Kresy pamiętających, lecz żyjących w obawie, że wraz z ich odejściem znikną też na zawsze obrazy świata minionego i rzeczy z przeszłości, których są strażnikami.

Ale proces destrukcji Kresów to przede wszystkim trudna do opisania gehenna milionów ludzi. Przez dziesięciolecia udawano, że tych ludzi nie ma lub że są oni nieprzyjemną lecz nieuniknioną i per saldo opłacalną ceną za zwycięstwo i postęp. I znowu Polacy znaleźli się w ariergardzie tego, co się dzieje na świecie, zamiast być w jego awangardzie. To my pierwsi powinniśmy zacząć mówić o losie wypędzonych, o zagładzie cywilizacyjnej, o czystkach etnicznych. Ale mówić najpierw nam zabroniono, a później już sami straciliśmy ochotę. Polscy publicyści bardziej przejmują się losem Azteków czy Aborygenów niż milionami rodaków, którym zabrano ziemię, domy, własność, a często także życie. Więcej miejsca w debacie publicznej poświęca się niemieckim wypędzonym niż Kresowiakom.  W szkolnych podręcznikach do historii temat ten jest ledwie dotknięty. Ci Kresowiacy, którzy przeżyli, czują się po raz kolejny skrzywdzeni, odnosząc wrażenie, że ich doświadczenie stało się w wolnej Polsce niewygodne, niepotrzebne i historycznie zdezaktualizowane.

Zbudujmy muzeum Kresów, bo wolna Polska powstała między innymi po to, by dać moralne zadośćuczynienie swoim rodakom. W ostatnim czasie temat Kresów częściowo powrócił, lecz w ideologicznie nowym opakowaniu. Tym opakowaniem jest wielokulturowość, niezwykle modna, jakkolwiek mocno podejrzana koncepcja. Zgodnie z nią społeczeństwa składają się z „kultur”, które to słowo przestało w tej chwili znaczyć cokolwiek. Kultury są bowiem etniczne, obyczajowe, religijne, płciowe i wszelkie inne; cokolwiek jest – może być uznane za „kulturę”. W koncepcjach wielokulturowych społeczeństwa są niczym innym jak zestawem „kultur”, które ze sobą koegzystują, oddając się „dialogowi międzykulturowemu”.

Ta koncepcja jest bałamutna, ponieważ nie pozwala sensownie postawić pytania o charakter całego społeczeństwa, o źródła jego spoistości, o naturę konfliktów, o jego rozwój i upadek czy o jego kulturę w istotnym i właściwym sensie tego słowa. Ideologia wielokulturowości powstała w Ameryce i w pewnym momencie została przejęta przez Europę, przenikając także do Unii Europejskiej. Polacy tej ideologii się również poddali, wpadając na pomysł, iż to właśnie oni byli pionierami multikulturalizmu, czego przykładem miała być Pierwsza Rzeczpospolita. Stąd jedyny obraz Kresów, jaki znalazł oficjalną akceptację, przedstawia je jako wielką społeczność tolerujących się i dialogujących ze sobą „kultur”. Taki obraz jest mocno jednostronny i w żadnym razie nie przybliża współczesnym wiedzy o tym, co działo się nad Niemnem, Pełtwią, Dniestrem czy Zbruczem. Oznacza on faktycznie, iż Kresy to wyłącznie terytorium, na którym żyły rozmaite społeczności, podobnie jak w multikulturalizmie amerykańskim. Ameryka to tylko miejsce politycznej kooperacji grup etnicznych reprezentujących różne kultury.

Zbudujmy muzeum Kresów, by ocalić ich obraz, zanim zawłaszczą go dzisiejsze ideologie.  Stworzenie muzeum Kresów to przedsięwzięcie niełatwe, jeśli ma być z jednej strony narzędziem odbudowy pamięci, z drugiej – oddaniem skomplikowanej prawdy o rzeczywistości kresowej, prawdy wolnej od ideologicznych pokus. Ale przecież dzieje narodów i społeczeństw nigdy łatwe nie były i spory wokół tych dziejów nigdy nie będą mieć końca. Spieramy się o Konstytucję 3 maja, o unię lubelską, o powstanie listopadowe, o powstanie warszawskie. O Kresy także się spieraliśmy i spierać powinniśmy. Ale żeby móc się spierać, trzeba zerwać z postawą przemilczania. Trzeba zerwać również z tym, co niejednokrotnie za tym przemilczaniem się kryje, czyli tchórzostwem. Tchórzostwem wobec czego? Otóż nie wiadomo wobec czego, bo tchórz boi się zwykle wszystkiego, a przede wszystkim własnych wyobrażeń. Zbudujmy zatem muzeum Kresów, żebyśmy się nie musieli sami za siebie wstydzić”.

Już w latach 2006-2009 istniał Instytut Kresowy w Warszawie. Dyrektor tego Instytutu, Robert Wyszyński, tak określił jego cele: „koniecznym jest odkłamanie historii Rzeczpospolitej, w tym szczególnie zakazanym temacie, jakim był wkład Kresów w kulturę i historię Polski. Jak bowiem przeciętny młody Polak może zrozumieć w pełni postawę Herberta, Kapuścińskiego, Jasienicy, Miłosza bez wiedzy o ich korzeniach, o pięknych i też tragicznych doświadczeniach wspólnych całemu pokoleniu wojennemu na Wschodzie? A jak może w pełni przyjąć i zrozumieć współczesny uczeń twórczość Mickiewicza, Słowackiego bez wiedzy o Wilnie, Krzemieńcu,  o zesłaniach i  katordze. Czy młody warszawiak wie kim był chłopiec złożony w Grobie Nieznanego Żołnierza i jakże kresowa jest warszawska Syrenka? Kładziemy zatem w swych działaniach szczególny akcent na edukację młodego pokolenia Polaków.

Instytut stawia sobie również za cel walkę z jakże krzywdzącym i do dziś żywym stereotypem, ukutym i podtrzymywanym w PRL-u, a  dotyczącym Kresowiaków „zza Buga” – ciemnych, kłótliwych, a w najlepszym wypadku śmiesznych (Pawlak i Kargul). Polacy z Kresów nie są Polakami II kategorii, biednymi krewnymi na Wileńszczyźnie czy w Kazachstanie. Trzeba pamiętać, że to oni jednak odbudowali Dolny Śląsk, utworzyli podwaliny pod uniwersytety w Toruniu, Wrocławiu, Gdańsku, to oni również odbudowywali Warszawę. O tym kto jest Polakiem, nie może przesądzać akcent czy miejsce urodzenia! Szczególnie dotkliwym i stosowanym również wobec naszych rodaków ze Wschodu jest stereotyp „Ruskiego” – robotnika, handlarza, służącej.

W naszych działaniach zaplanowaliśmy imprezy, które mogą przełamać wśród warszawiaków  narosłe uprzedzenia.
Badania i działania na rzecz prawdy historycznej i propagowania jej wśród najmłodszego pokolenia są koniecznością. Potworne i selektywne ludobójstwo okresu Drugiej Wojny Światowej jakie zostało zaplanowane w stosunku do narodu polskiego, doprowadziło do zerwania łańcucha ciągłości historycznej  i tradycji rodzinnych. Po przesiedleniach z ojczystych stron Polacy, bez własnej historii, stojący na obcej im i nie do końca oswojonej ziemi, planowo pozbawieni w czasach PRL-u własnych korzeni,  z łatwością porzucają dziś kraj. Nie można zbudować zdrowej i trwałej tożsamości bez prawdy historycznej. Badania historyczne, zbieranie dokumentów i pamiątek rodzinnych i łagrowych oraz  zapisywanie wspomnień i relacji odchodzącego już bezpowrotnie pokolenia należy również do priorytetów”. Na podobnych zasadach powinno opierać się działanie Muzeum Kresów w Warszawie.

W wielu miejscach w Polsce powstawały też lokalne Muzea Kresów, jak np. w 2004 r. w Lubaczowie¸ w Żorach. Na Mazowszu zaś w 2007 r. Aleksandra Biniszewska założyła Muzeum Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Kulkówce Radziejowickiej.  Siedzibą muzeum jest bardzo wiernie odtworzona kopia dworu kresowego z 1827 r. – rodzinnej posiadłości pradziadków właścicielki Joanny Aleksandry Biniszewskiej. W alkierzowym dworze z podwójnym dachem polskim, krytym wiórem osikowym, we wnętrzach zachowana jest trakcyjność oraz tradycyjny podział i znaczenie pomieszczeń, np. antyszabr, kancelaria, biblioteka, salon, itd. Dwór jest orientowany zgodnie ze stronami świata i wykorzystaniem naturalnych promieni słonecznych. Na zwiedzanie przeznaczony jest parter dworu.

Kolekcja muzealna liczy kilka tysięcy eksponatów i jest podzielona na kilka działów: dział sztuki, dział rzemiosła, dział etnograficzny oraz bibliotekę. Dział sztuki to 200 obrazów, przede wszystkim malarstwo polskie z podkreśleniem prac artystów lwowskich, np. Holzmiller, Pokiziak, Rybkowski, Albinowska, Langerówna, Acedońska, Geppert, Mikolasz. Na wnętrze dworu kresowego składały się nie tylko obrazy malarzy związanych ze Lwowem, ale także np. z Krakowem, Warszawą oraz malarstwo obce. Zgodnie z tą tradycją, również i nasze zbiory posiadają prace Weissa, Wyczółkowskiego, Pankiewicza i wielu innych znakomitych twórców. Do działu sztuki należą także zbiory grafiki i rzeźby. Jest to kolekcja mniej liczna, ale reprezentowana przez takich artystów jak Niewska czy Łodziana.

Wielkim powodem do dumy jest muzealna biblioteka, licząca ponad 7,5 tysiąca książek i dokumentów. Najstarsze książki dotyczące Lwowa pochodzą z 1830 r. Są tam niemal wszystkie wydawnictwa lwowskie (przedwojenne), które dotyczą historii języka polskiego, a także niemal cała literaturę piękna polska, francuska, rosyjska, czeska i inne.

Właścicielka chce utworzyć skansen „Zaścianek Kresowy”, w skład którego wchodzą dostępne już do zwiedzania dwór, stodoła wybudowana wg projektu rzeźbiarza Jana Szczepkowskiego z 1916 r., kurnik oraz stajnie huculskie. Muzeum Kresów w Warszawie mogłoby współpracować z tym ośrodkiem, np. organizując wspólne wystawy. Niezbędna jest również współpraca z Muzeum Historii Polski, gdyż trudno jest mówić o historii Polski bez uwzględnienia historii Kresów.

W 2010 r. prezes Stowarzyszenia Wspólnota Polska, Maciej Płażyński, zorganizował w Pułtusku konferencję organizacji pozarządowych, na której powstała inicjatywa Muzeum Kresów Rzeczypospolitej. Podjęto uchwałę: „Dążąc do powołania placówki muzealnej, dokumentującej najszerzej rozumianą historię Kresów Rzeczypospolitej, pragniemy dać wyraz przekonaniu, że oddajemy w ten sposób dług zaciągnięty wobec własnej przeszłości, dług, który wypierany ze świadomości deformuje naszą tożsamość, pozbawiając ją jednego z fundamentalnych składników. Od początku XV wieku Polska przesuwała stopniowo na wschód centrum państwowości, aż do utworzenia wraz z Wielkim Księstwem Litewskim Rzeczypospolitej Obojga Narodów – wspólnego domu wielu ludów, języków, kultur i wyznań. Na terytorium tego niezwykłego państwa Zachód spotkał się ze Wschodem, tworząc nową jakość, niespotykaną nigdzie indziej, na obszarach pomiędzy Atlantykiem a Uralem. Ta nowa jakość dotyczyła organizacji państwa, kultury, obyczaju, języków i nawet wiary. Dzieło jakim była Rzeczpospolita nie miała jednego autora. Twórczego przywileju nie mogą sobie przypisać samodzielnie Polacy, Litwini, Rusini, Ormianie, Żydzi, Tatarzy, Niemcy, ani żadna z wielu zamieszkujących ją nacji. Nie stała się też dziełem jednej kultury i nie jeden zapanował w niej niepodzielnie język, ani jedna wiara.

Polityczny byt, który z naszym udziałem powstał wówczas w Europie Środkowej, wyprzedzał w pewnych rozwiązaniach politycznych Europę o setki lat. Wolność wyznania, demokracja szlachecka, niezawisłe sądy, osobista nietykalność odkrywane były na nowo w XIX, a nawet XX wieku. Stało się tak, że na ziemiach Rzeczypospolitej Obojga Narodów przewagę zyskała cywilizacja zachodnia w postaci katolicyzmu i łaciny jako nośnika idei i wartości przyjętych przez elity, oraz języka polskiego, jako tego, którym owe elity posługiwały się na co dzień. Język ten, dobrowolnie przyjęty, jako język szlacheckiego narodu, nie stał jednak w sprzeczności z podwójną tożsamością – Obywatela Rzeczypospolitej, a zarazem Polaka, Rusina, Litwina itd. Przewaga elementów okcydentalnych nie oznaczała wyłączności – wpływy wschodnie pozostawały na tyle istotne, że w oczach ludzi Zachodu Rzeczpospolita jawiła się jako twór niezwykły i nieco obcy. Pojęcie Kresów zmieniało z biegiem historii swój terytorialny zasięg.

Dla części Polaków Kresy oznaczają dzisiaj dom utracony w wyniku jałtańskich porozumień – małą ojczyznę odebraną przemocą. Ta mała ojczyzna to blisko 1/3 przedwojennego państwa polskiego, wraz z milionami jej mieszkańców. Oni i ich potomkowie mają prawo oczekiwać, że państwo polskie zechce zdobyć się na wysiłek upamiętnienia i udokumentowania polskiej obecności w historii wielu miast, miasteczek i wsi, obecności, której usiłuje się zaprzeczać lub fałszować jej treść. Oczekujemy, że przyszłe Muzeum Kresów przypomni zarówno odległą, jak i stosunkowo niedawną rzeczywistość państwa zbudowanego przez wiele nacji, dla których Rzeczpospolita była wspólną ojczyzną. Muzeum takie stać się może skarbnicą i inspiracją, z której czerpać będą zarówno potomkowie jej mieszkańców, jak i społeczeństwa jednoczącej się Europy. Ziemie wschodnie Rzeczypospolitej to część naszej duchowej ojczyzny – podobnie jak Kraków, Częstochowa, Gniezno. Odcięcie tej części wspólnej historii czyni nas uboższym i okaleczonym kulturowo społeczeństwem. Biorąc powyższe pod uwagę zwracamy się do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej o przyjęcie ustawy powołującej do życia Muzeum Kresów Rzeczypospolitej”.

Sygnatariuszami tej uchwały byli: Centrum Łączności i Pomocy Szkołom na Wschodzie im. Maurice Ardouin (Wrocław), Federacja Organizacji Kresowych (Warszawa), Fundacja „Kisielin – Pro Memoria” (Kraków), Fundacja Kresowa „Semper Fidelis” (Wrocław), Fundacja „Kresy” (Czerwonak), Fundacja „Longinus” (Łańcut), Fundacja „Lwów i Kresy Południowo-Wschodnie” (Kuklówka Radziejowicka), Fundacja „Na Obcej Ziemi” (Sulejówek), Fundacja „Patria” – Pomoc Repatriantom i Polakom ze Wchodu (Białystok), Fundacja „Polskie Kresy Wschodnie – Dziedzictwo i Pamięć” (Warszawa), Fundacja „Pomoc Polakom na Podolu i Wołyniu” (Wałbrzych), Fundacja Pomocy Szkołom Polskim na Wschodzie im. T. Goniewicza (Lublin), Fundacja „Solidarność – Wschód” (Warszawa), Fundacja „Willa Polonia” (Lublin), Fundacja Wspierająca Oświatę Polską za Granicą „Samostanowienie” (Warszawa), Instytut Lwowski (Warszawa), Klub Studentów Polonijnych (Kraków, Poznań), Krajowe Stowarzyszenie Brasławian (Warszawa), Lubelski Klub Polonijny (Lublin), Polskie Towarzystwo Ziemiańskie (Wrocław, Szczecin), Południowo-Wschodni Instytut Naukowy (Przemyśl), Prabuckie Stowarzyszenie Kresowiaków (Prabuty), Stowarzyszenie Dolnośląska Inicjatywa Historyczna (Wrocław), Stowarzyszenie Grodnian im. E. Orzeszkowej (Warszawa), Stowarzyszenie „Instytut Kresów RP” przy Towarzystwie Miłośników Wołynia i Polesia (Olsztyn), Stowarzyszenie „Kresy – Pamięć i Przyszłość” (Chełm), Stowarzyszenie „Mój Kazachstan” (Warszawa), Stowarzyszenie „Pamięć i Nadzieja” (Chełm), Stowarzyszenia Pomocy Polakom na Wschodzie „Kresy” (Kraków), Stowarzyszenie Pomocy „Rubież” (Białystok), Stowarzyszenia Potomków Sejmu Wielkiego (Wrocław Warszawa), Stowarzyszenie Przyjaciół Polaków na Wschodzie (Tarnobrzeg), Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Drohobyckiej (Wrocław, Warszawa), Stowarzyszenie Przyjaciół Ziemi Grodzieńskiej i Wileńskiej (Gdańsk), Stowarzyszenie Regionalne „Wschód – Zachód” (Płock), Stowarzyszenie Rodzin Osadników Wojskowych i Cywilnych Kresów Wschodnich (Warszawa), Stowarzyszenie Rodzin Ziemi Wołkowyskiej (Gdańsk), Stowarzyszenie Upamiętnienia Ofiar Zbrodni Ukraińskich Nacjonalistów (Wrocław), Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” (Warszawa), Stowarzyszenie Współpracy Polska – Ukraina „Nadwórna” (Opole), Studencka Międzyuczelniana Organizacja Kresowiaków (Warszawa), Światowy Kongres Kresowian (Bytom)Towarzystwo Miłośników Kultury Kresowej (Wrocław), Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich (Wrocław, Kraków, Warszawa, Poznań, Bytom), Towarzystwo Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej (Toruń, Gdańsk, Warszawa, Poznań, Rzeszów, Olsztyn, Mrągowo), Towarzystwo Miłośników Wołynia i Polesia (Chełm, Olsztyn), Towarzystwo Przyjaciół Krzemieńca i Ziemi Wołyńsko-Podolskiej (Lublin), Towarzystwo Rodu Plewako (Warszawa), Warszawska Inicjatywa Kresowa przy Domu Spotkań z Historią (Warszawa), Warszawskie Towarzystwo Przyjaciół Wilna i Grodna (Warszawa), Związek Repatriantów RP (Kraków, Warszawa), Związek Szlachty Polskiej (Wrocław), Związek Towarzystw Gimnastycznych „Sokół” w Polsce (Warszawa), Związek Wypędzonych z Kresów Wschodnich RP (Bytom).

W 2014 r. radni z PIS gminy Targówek (m. in. Burmistrz Janusz Marczyk), która w swoim czasie była miastem bliźniaczym Kamieńca Podolskiego, wystąpili z wnioskiem o powołanie Muzeum Kresów w Warszawie. Następnie prof. Ryszard Legutko i prof. Piotr Jaroszyński doprowadzili do wpisania założenia Muzeum Kresów w program PIS-u. Zwolennikiem powstania Muzeum Kresów w Warszawie jest również sędzia Bogusław Nizieński, długoletni prezes Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej.

Na bieżąco informowałam Prezesa Kaczyńskiego o działaniach na rzecz powołania Muzeum Kresów. Jego brat założył Muzeum Powstania Warszawskiego, a jego rolą jest otwarcie Muzeum Kresów w Warszawie, co z pewnością przełożyłoby się na głosy wyborcze, gdyż wiele osób w Polsce ma związki z Kresami (według ostatnich badań 15%).

W styczniu 2016 r. Robert Wyszyński i Krystyna Zienkiewicz powołali Komitet na Rzecz Muzeum Kresów w Warszawie. Wejście w jego skład zadeklarowali m.in.: Maria Adamus, Anna Maria Anders, Mariusz Błaszczak, Aleksandra Biniszewska, Waldemar Chrostowski, Alina Czerniakowska, Stanisław Gogacz, Artur Górski, Zbigniew Jarząbek, Marek Jurek, Jan Józef Kasprzyk, Lucyna Kulińska, Antoni Macierewicz, ks. Stanisław Małkowski, Janusz Marczyk, Krzysztof Masłoń, Piotr Mazurek, Stanisław Michalkiewicz, Zbigniew Okorski, Wojciech Reszczyński, Andrzej Rosiewicz, Jan Sasin, Krzysztof Skowroński, Tomasz Sommer, Stanisław Srokowski, Maciej Świrski, Zofia Wojciechowska, Jan Żaryn i inni.

Słowo Polskie, na podstawie informacji Krystyny Ziętkiewicz, 27.02.16 r.

Skip to content