Kościuszko między Bohem a Dniestrem

Międzybóżska twierdza na obrazie współczesnego malarza. Źródło: goodrest.com.ua

Międzybóżska twierdza na obrazie współczesnego malarza. Źródło: goodrest.com.ua Miasto Międzybóż pod koniec XIX w. należało do najbardziej okazałych i przytulnych miasteczek na Podolu. Było ono administracyjną stolicą dóbr ks. Adama Czartoryskiego, w skład których wchodziło 42 wiosek, a w nich 12 000 zobowiązanych do pańszczyzny. Ogólna ilość mieszkańców w „państwie międzyboskim” stanowiła ponad 30 tys.

Miasteczko przy szlaku latyczowskim położone na wzgórzu, zbiegało z niego na płaszczyznę między dwoma rzek ramionami, przy ujściu Bożka do Bohu (Południowy Bug: Red.). W centrum miasteczka górował stary zamek, którego bastiony Turcy podczas swojego tymczasowego gospodarowania wystroili w spiczaste dachy, nawiązując do orientalizmu. Międzybóż stawał się rezydencja ks. generała Czartoryskiego, kiedy on odwiedzał Podole. Znajdowały się tu dwie katolickie świątynie, jedna pośrodku warownej twierdzy, druga – kościół farny, wspaniałej gotyckiej architektury, wzniesiona przed dwoma wiekami przez podczaszego koronnego, Hieronima Sieniawskiego, ówczesnego dziedzica tych ziem. Było tu i pamiątek niemało z okresu pobytu Jerzego Rakoczego i bejów tatarskich.

Twierdza w Międzyborzu z lotu ptaka. Źródło: www.uamodna.com Do połowy XVIII wieku na zamku przebywała stale dość liczna polska załoga z komendantem na czele. Konfederaci Barscy pragnąc wskrzesić przeszłość, myśleli o zajęciu i ufortyfikowaniu Międzyboża. Ale w 1790 roku zmieniły się nieco warunki. O napadach Turków i Tatarów wszyscy zapomnieli, Lipkowie z Chocimia stali się zwykłymi złodziejaszkami a nie groźnymi bandytami, zamiast komendanta twierdzy osiadł tu rządca kluczowy, posiadający skromny tytuł urzędnika powiatowego. Załogę międzybóżskiego zamku stanowili kozacy dworscy. Działa wprawdzie nie demontowano, ale używano ich wyłącznie podczas uroczystości, dla powitania przybywającego dziedzica lub innych świeckich i duchownych dygnitarzy.

Międzybóż pod koniec XVIII w. posiadał wspaniały ratusz i liczną ilość Żydów. Naliczono ich wówczas 6 tys. Izraelici rozlokowali się w rynku, kędy wznosiły się pokaźniejsze austerie, bogatsze składy towarów bawełnianych, i jak zwykle, najwięcej u nich było nieporządku. Z rynku, jak i we wszystkich innych „magdeburskich” miastach biegły ulice w rozmaite strony do obu niewielkich rzeczek, po prawej i lewej stronie zabudowane domkami „gracjalistów” – sług Czartoryskiego i mieszczan bawiących się rozmaitymi rzemiosłami.

Województwo podolskie mogło się zapewne pochwalić największą sielanką towarzyską i jednością w całej I Rzeczypospolitej. Do Targowicy przystąpiło zaledwie ośmiu podolskich ziemian. Międzybóż pod względem organizacji imprez, zjazdów i szlachty górował nad innymi miastami.

Forteca na szkicu z połowy XIX w.Miasteczko odżyło na nowo, kiedy w nim rozlokował się sztab dywizji Tadeusza Kościuszki. Generał przybył na Podole jesienią 1790 r. i spędził tutaj prawie dwa lata. Jego oddziały kontrolowały całe trzy kresowe województwa: podolskie, bracławskie, kijowskie, i fragment Wołynia. Żołnierze pilnowały obszaru od Dniepru, sięgając Czarnobyla i Czerkas, regularne jednostki stacjonowały w Nowym Konstantynowie, Berdyczowie, Lityniu, Brahiłowie, Niemirowie, Krasnem, Ładyżynie, Chmielniku i Tynnej, zahaczając o Dniestr, gdzie mijały się z wojskiem kamienieckiego komendanta Józefa Orłowskiego. Orłowski zaś zajmował się obroną warowni i miasta.

Dywizja Kościuszki liczyła 14 tys. żołnierzy. Kilku najzdolniejszych oficerów znajdowało się w bezpośrednim otoczeniu dowódcy – Jan Potocki, Franciszek Ksawery Łaźniński (brygadierzy lekkiej kawalerii), Adam Walewski i Kazimierz Czyż – „ludzie do wypitki i do wybitki” (wicebrygadierowie). Dwóch ostatnich nie stronili się od hucznych hulanek z alkoholem ale Kościuszko bronił ich energicznie za ich oddanie i wierną służbę.

Przybywszy na Podole Tadeusz Kościuszko spędził dwa tygodnie u swego dawnego przyjaciela w Kamieńcu Podolskim – komendanta Józefa Orłowskiego. Na pierwszym planie oczywiście były sprawy publiczne – Kościuszko pilnie oglądał fortecę, dopatrzył się znacznych nieporządków i nawet napisał do swojego siechnowickiego sąsiada, p. Zaleskiego, długi list, ze słowami: „A komendę kamieniecką jak można było sprzedać? A czyż słuchano kalkulacji przez tyle lat branych pieniędzy na reperację fortecy? Kto ją widział, w jakim stanie jest ona teraz, a jak była dawniej? Teraz Rzeczpospolita potrzebuje usługi albo zdania rachunku z czynności i z postępowania dawnego!”.

Narzekania generała niestety, były uzasadnione. Korupcja w najdalej oddalonym zakątku I Rzeczypospolitej przeżarła wówczas wszystkie urzędnicze zakamarki. Nawet urzędy wojskowe sprzedawano, jak bułki – Generał artylerii koronnej Brühl sprzedał swoją posadę Szczęsnemu Potockiemu, Lubomirski ustąpił szefostwa Wittowi. Ten  za grube pieniądze (6 tys, dukatów) sprzedał ją Ojrzyńskiemu.

Ruska brama w kamienieckiej twierdzy. Autor - Johann Heinrich MüntzPieniądze przeznaczone na remont i utrzymanie kamienieckiej twierdzy obracano na prywatne potrzeby. Warszawa nic nie kontrolowała, Witte w końcu w ogóle zostawił ważny posterunek graniczny na opatrzność boską. Napisał do Stanisława Augusta, prosząc, aby mu pozwolił udać się do żony, mieszkającej niby we Lwowie, ale Stanisław August odmówił. Witte nie posłuchał nakazu króla. Na sejmie poseł wołyński ks. Czartoryski domagał się „żeby kazano dochodzić tego, czy jest prawdą, że przesiadywał Witte w obozach cesarskim i moskiewskim”. Komendant nie czekał aresztowania, rychło uciekł do żony pod Oczaków, zostawiając Kamieniec bez opieki, i jeszcze szukał „klienta”, żeby odsprzedać mu posadę komendanta! Stanisław Szczęsny Potocki, zakochany wówczas w piękną żonę Witta Zofii Glawani, temu się nie sprzeciwiał. Skończyło się na tym, że sejm przysłał jako następcę Orłowskiego, który po Witte zastał w Kamieńcu totalny chaos i pierwsze pół roku swojego urzędowania zaprowadzał jaki taki porządek. Kościuszko odwiedził odwiedził swojego serdecznego przyjaciela właśnie w tym okresie, dlatego nie ma co się dziwić na jego narzekania.

Ta krótka opowieść o dziejach Podola przed jego najtrudniejszym po Chmielnicczyźnie okresie historycznym ma pokazać nam, obecnie żyjącym, że upadek Rzeczypospolitej i jej rozszarpanie przez zaborców jest w dużej mierze winą samych Polaków, znaczna część których nie wyciągnęła wniosków z walk o niepodległość Konfederatów Barskich i nadal stawiali własne interesy nad interesami całego narodu polskiego. Ale dzięki patriotom, takim jak gen. Tadeusz Kościuszko i komendant kamienieckiej twierdzy Józef Orłowski, te trudne czasy, kiedy „czarne chmury” nad Polską zagęszczały się do ostatecznej okupacji i podziału możemy postrzegać także z innej perspektywy – bohaterskiej walki o obronę ideałów Konstytucji 3 Maja i gotowości poświęcenia się w imię Ojczyzny.

Jerzy Wójcicki, GPC, przy napisaniu wykorzystano książkę Antoniego Józefa Rolle „Z dziejów serca”, 12.02.16 r.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *