Jego serce spoczęło w Żytomierzu

…Czuję muzykę w powiewie wiatru, burzy, szeleści liści na drzewach, w falach dźwięku, w blasku ognia, a także w miłości. Posłuchajcie i będziecie też to czuć…

W Żytomierzu 19 lutego 1854 roku w szlacheckiej rodzinie, urodził się chłopak, w żyłach którego płynęła krew polska, a otaczająca go kultura ukraińska dodawała młodemu Polakowi dodatkowe inspiracje do późniejszej twórczości.

– Mój dziadek, Karol Zarębski i babcia Anastazja z rodu Czyszejków-Sochackich, mieszkali na ulicy Bannej, na stromym wzgórzu za starym teatrem, a na końcu tej ulicy był wąwóz. Ostatnie chaty tuliły się zboczach tego wąwozu. Nad nim stał dwór (obecnie ulica Lermontowska, 20), gdzie mieszkał mój dziadek, ojciec i gdzie się ja się urodziłem, a także moja siostra Maria i brat Antoni – wspominał po latach wybitny polski muzyk. Juliusz dorastał otoczony dobrocią i miłością najbliższych. Matka śpiewała synowi piosenki polskie, których znała niezliczoną ilość. Z kolei, pielęgniarka, pochodząca z wioski Stanyszówka, zmieniając matkę, śpiewała ukraińskie piosenki…

Pierwsze lekcje gry na fortepianie Juliuszowi udzieliły w domu matka i starsza siostry Maria. Wkrótce grali już na cztery ręce, co bardzo podobało się młodemu utalentowanemu chłopakowi.

– Tymi ciepłymi letnimi wieczorami my z moją mamą, siostrą Maryneczką i bratem Antosiem chodziliśmy w dół rzeki i pływaliśmy łodzią. Docieraliśmy aż do słynnej Skały Czackiego. Wyobrażałem sobie, że jestem bohaterem, który w tym miejscu przeskoczył na koniu rzekę Teterew, uciekając przed wrogami. Ale najbardziej lubiłem, kiedy matka grała na fortepianie, śpiewała romanse Moniuszki, Chopina, polskie i ukraińskie pieśni. Śpiewałem z nią, a czasami jeszcze grałem na ulubionej zabawce muzycznej – skrzynce-organie…

W latach dzieciństwa Juliusza Zarębskiego w Żytomierzu mieszkał lekarz Leon Liatoszyński, dziadek ukraińskiego kompozytora Borysa Latoszyńskiego. On był przyjacielem rodziny Zarębskich i razem z ukraińskimi i rosyjskimi znajomymi pomagał ukrywać członków polskiego powstania z 1863 roku, którego celem była odbudowa Polski w granicach 1772 roku. Według autorów powstania, niepodległa Polska miała stać się  państwem trzech narodów − polskiego, litewskiego i „ruskiego” (Białorusinów i Ukraińców), w którym wszyscy obywatele otrzymaliby równe prawa i wolności. Chłopi – ziemię, którą będą uprawiali, a właściciele ziemscy – odszkodowania od państwa za parcelowane majątki.
Dla mieszkańców województwa wołyńskiego, którzy jeszcze dwa lata temu byli poddanymi carskimi, to była szansa, aby odzyskać utracone mienie i zapomnieć o życiu w Imperium Rosyjskim. Carskie panowanie przyniosło także Ukraińcom ubóstwo, niszczyło ukraińską kulturę ludową i język.

Jednej nocy przyszedł lekarz do ojca. Zamknęli się w jego gabinecie. Usłyszałem:
− Jak się masz?
− Wszystko w porządku. Dałem im schronisko u Krawczenków, tam będzie im bezpiecznie.
Nikt nie zmuszał mnie bym odszedł od drzwi. Matka też zauważyła i wezwała mnie do gabinetu ojca.
− Synku, nie będziesz się bał wziąć udział w płatnym koncercie na rzecz wsparcia uczestników powstania?

Kobiety z organizacji „Lutnia” przygotowali koncert dla polskich powstańców. Łucja Rucińska zagrała koncert D−dur Haydna z Juliuszem Zarębskim. Ich występ był gorąco przyjęty przez publiczność.

Łucja Rucińska − utalentowana polska pianistka, który mieszkała w tym czasie w Żytomierzu. Do niej zwróciła się rodzina chłopca, która dostrzegła jego umiejętności muzyczne. Łucja uczyła, wychowywała i rozwijała talent muzyczny młodego Juliusza.

W 1867 roku Juliusz poszedł do drugiej klasy do żytomierskiego gimnazjum. Odnalezione świadectwo Zarębskiego pokazuje, że Juliusz otrzymywał bardzo dobre wyniki. Dalsze oceny potwierdziły duże zdolności i zainteresowanie Juliusza także językami obcymi i rysowaniem.
Ciekawostką jest to, że w czwartej klasie Zarębski miał gorsze oceny z historii, matematyki, trafiały się nawet dwie dwójki. W w wieku 16 lat Juliusz zaczął się interesować muzyką na poważnie. Od tego czasu poświęcał jej wszystkie myśli i czas. Jeszcze w gimnazjum, napisał swoje pierwsze kompozycje − piosenkę „Wilija” i „Drzewa w rozkwicie” na słowa Adama Mickiewicza.

Ukraińska melodyka, słuchana w Żytomierzu, znajdzie dalej odzwierciedlenie w wielu pracach polskiego muzyka, co świadczy o jego kontaktach z ukraińską kulturą i Ukraińcami, wśród których on dorastał.

− Mamusiu! Ja mógłbym pisać muzykę? Jak Moniuszko, Chopin, Glinka …
− Nie wiem, kochanie. Trzeba wiedzieć bardzo dużo, długo uczyć się. Profesor Neszadba był wtedy na twoim koncercie. Potem on dużo rozmawiał ze mną o tobie. Zgodził się, by ciebie uczyć. Co powiesz na to?

Po zakończeniu pierwszego żytomierskiego gimnazjum, Juliusz Zarębski jedzie do Wiednia i pomimo tego, że dotarł tam po rozpoczęciu zajęć w miejscowym konserwatorium, został natychmiast przyjęty a nawet eksternem przeniesiony na ostatni kurs. Konserwatorium młody Juliusz ukończył z wyróżnieniem.

− Od wydawców nędzy. Chciałbym opublikować jedną ze swoich kompozycji, ale zobaczywszy, powiedział, że chociaż jest zachwycony moim talentem, moje prace nie mogą opublikować. Tutaj w Wiedniu nie uznają innych rzeczy oprócz tańców, bezsensownych piosenek i fortepianowych operetek Offenbacha i Straussa, które przynoszą zysk … Cały świat robi wszystko dla swojej osobistej korzyści i nic dla sztuki i idei ... − pisał Zarębski z goryczą w liście do Andrzeja Janowicza, słynnego wiolonczelisty, pedagoga z Żytomierza.

Po ukończeniu studiów w Wiedniu Zarębski zdał egzamin w Konserwatorium Petersburskim i, uzyskawszy tytuł wolnego artysty, przybył do Żytomierza, gdzie mieszkał przez ponad rok. Koncertował w największych salach miasta. Grał Schuberta, Chopina, Mendelssohna, Liszta. Wykonywał także własne kompozycje.

Należy się spodziewać, że zaplanowany na jutro (28 kwietnia) koncert pana Zarębskiego w teatrze zgromadzi wielu fanów fortepianowej muzyki. W związku z tym, warto powiedzieć, nie zaznajomym z koncertantem, że Zarębski urodził się w Żytomierzu − pisano o Juliuszu w gazecie «Волынские губернские ведомости».

W tym okresie Juliusz Zarębski pojechał też w pierwsze trasy koncertowe: Kijów, Odessa. Ze wszystkich znanych muzyków, z którymi Zarębski się przyjaźnił, wzorem dla niego był jedynie Franciszek Liszt. Po odwiedzeniu kilku wspaniałych jego koncertów, Juliusz nagle postanawia udać się do Rzymu, aby brać lekcje tego wybitnego artysty.

Juliusz przybył do Włoch jesienią 1874 roku bez żadnych rekomendacji. Pozwoleniem na naukę o mistrza był wyłącznie talent Zarębskiego i repertuar. Udało się, chociaż nie było to łatwe.

− Liszt zgodził się uczyć studenta. Wybitny pianista odkrył w Zarębskim duszę geniusza i nie wątpił w jego błyskotliwą przyszłość. Pokazał Polakowi nowe koncepcje napisał Jan Kleczyński, redaktor warszawskiego „Echo Music”.

Ukraińskie ludowe motywy błądziły w sercu Juliusza i stały się kolejną hipostazą jego twórczości. Napisał „Tańce Galicyjskie”, które poświęca matce, a wykonał ten utwór Franciszek Liszt, zachęcając wydawców do jego opublikowania.

− Twoje melodie są niezwykłe cudowne i wirtuozowskie, ponieważ leży na nich pieczątka samoistności – napisał maestro w liście do umiłowanego ucznia.

“Stolice świata” zdobyć było bardzo trudno. Publiczność paryska – zepsuta i wymagająca, tak samo, jak niemiecka, angielska, włoska. Aby „wygrać” w Europie, Zarębski nie potrzebował armii. Geniusz i wirtuoz fortepianu „zdobywał” publiczność siłą swego niezwykłego talentu. W Paryżu na jego koncert przyszło około pięciu tysięcy ludzi. Zarębskiego witał oklaskami Londyn, Rzym, Neapol, Weimar, Warszawa, Konstantynopol … Rubinstein i Saint-Saens byli pod wrażeniem koncertów polskiego muzyka. Belgijski król Leopold II proponował Juliuszowi miejsce profesora w brukselskim konserwatorium.

−  Liszt źle widzi i kłamie; ponadto często jest zdenerwowany. W tym dniu powinna była przyjechać jego córka, na którą czekał z niecierpliwością. Po obiedzie byłem u Zarębskiego, słuchałem jego fantazję na orkiestrę, ulubiony utwór w stylu Liszta. Zarębski wie, że jest utalentowany jako kompozytor. W ogóle na niego czeka błyskotliwa przyszłość Jak przykro, że ty jego nie słuchałaś − pisał w liście do ukochanej Aleksandr Borodin, słynny rosyjski kompozytor i chemik.

Technika gry Zarębskiego na fortepianie była tak doskonała, że wzbudzała podziw nie tylko u publiczności, ale także u najbardziej wymagających autorytetów muzycznych. Czasami on tworzył prawdziwe cuda jako mistrzowski pianista. Na światowej wystawie w Paryżu w 1878 roku grał jednocześnie na dwóch klawiaturach. Jedna z klawiatur była dość nietypową: przyciski na niej umieszczone zostały w odwrotnej kolejności. To był wielki fortepian firmy «Manż».

Ale wciąż najjaśniejszą stroną jego umiejętności artystycznych był Chopin. Dzieła Chopina Zarębski grał w szczególny sposób. Nikt nie był w stanie tak dokładnie zagrać muzykę najwybitniejszego polskiego kompozytora. Zarębski tworzył obraz potężnej siły … lot jego fantazji był postrzegany jak tragiczny poemat o losie Polski.

Oklaski. Kosze z kwiatami. Triumfalny objazdy hałaśliwych europejskich stolic… ale kilometry dalej, na brzegu Teterewa, stało ciche i wygodne miasto Żytomierz, gdzie wszystko jest drogie i święte, ponieważ tam – mała ojczyzna, dom, ojciec i matka.

1 stycznia 1879 roku Zarębski wziął ślub z uczennicą Liszta Janiną Wenzel, Niemką z pochodzenia. Janina wolała widzieć Zarębskiego jako europejskiego kosmopolitę, a zatem nie chciała zaakceptować faktu, że w życiu i pracy, mąż czuje się Polakiem. Nie zachwycała się  patriotycznymi uczuciami męża, nie chciała by on uczył córkę Wandę mówić po polsku, nie chciała jeździć z nim razem do Żytomierza. Małżonkowie czasem dawali razem koncerty, ale duchowej jedności między nimi nie było.

− Mamo, po raz kolejny zaproponowałem Janinie by razem z Wandą cię odwiedzić. Ona stanowczo odmawia, wymyślając różne wymówki – pisał do Żytomierza Zarębski.

Gruźlica. Ta choroba wyczerpuje swoją ofiarę. Czasami wydaje się, że choroba odeszła, by w końcu wydać ostateczny straszny wyrok. Skutecznych leków na tą chorobę w czasach Zarębskiego jeszcze nie było. Szczepionki pojawiły się pół wieku później. Zatem Zarębski, chory na gruźlicę był skazany. Podobnie jak Chopin, Czechow, Łesia Ukrainka. Fatalny choroba odbierała życie u tysiąca ludzi, nie żałując nawet tych najbardziej utalentowanych.
Po zebraniu resztek sił Zarębski poszedł na kolejny koncert. Grał i wydawało się, że za fortepianem wszystko wygląda wspaniale! A ze sceny wynieśli go już na rękach.

W szwajcarskich kurortach Juliusz Zarębski poczuł się niby lepiej, chociaż wiedział, że ulga jest tylko tymczasowa. Ponownie ciągnęło go do instrumentu, nut, pięciu linii, na których pisał swoje nowe dzieła.

W marcu 1885 roku Zarębski kończy swój „Śpiew łabędzi” – „Quintet”.

− Idzie wiosna, przychodzą ciepłe dni. Drzewa zaczęły już się zielenić. Rzadko zdarza mi się wyjść z domu. Po herbacie natychmiast siadam do pracy − pisze do swojej siostry Marii.

Życia poza muzyką nie widzi … Pod koniec lata 1885 roku Zarębski powraca do Żytomierza. Po drodze postanawia zawinąć do wsi Tiutiunyków (obecnie rejon czudnowski), gdzie mieszkała jego starsza siostra Maria. Wspominał, jak w dzieciństwie matka uczyła ich gry na pianinie… Jechał do domu w dobrym humorze. Namówił siostrę na spacer do lasu.

Ranek wydawał się przepiękny. Juliusz opowiedział siostrze o Brukseli, o swoich planach … Już byli daleko od domu, gdy niebo nagle zachmurzyło się, od deszczu nie było gdzie uciec. Gdy dotarli do budynku, byli strasznie przemoczeni. Wieczorem Juliusz zaczął kaszleć, pojawiło się krwawienie z ust. Wysłali po lekarza do Chudnowa i Żytomierza, ale było już za późno. 1 września 1885 roku wybitny polski kompozytor zmarł.

Serce Juliusz Zarębskiego jest pochowane w kościele katedralnym św. Zofii w Żytomierzu , a ciało − na Polskim Cmentarzu w tym mieście. Muzycy są zgodni w tym, że cykl fortepianowy „Róże i ciernie” Juliusza Zarębskiego − to szczyt kariery muzycznej Polaka. Jest w nich coś z Mozarta, co przypomina „Requiem”, pragnienie życia i tak przedwcześnie ścięte róże…

Zarębski żył zaledwie 31 lat. Jego serce po wieloletniej tułaczce wróciło na ziemię przodków – do Żytomierza, tak samo, jak serce Chopina wróciło po wieloletniej tułaczce do ukochanej Warszawy.

Julia Ogińska, Anna Denysewicz


Tablica poświęcona Juliuszowi Zarębskiemu znajduje się w żytomierskiej katedrze pw. Świętej Zofii

 

Żytomierski chór im. Zarębskiego (kierownik artystyczny Jan Krasowski)

Skip to content