Historyk z rzeszowskiego IPN broni „cichociemnego” Wacława Kopisto

Na zdjęciu: Wacław KopistoPo skandale z odwołaniem przez stronę ukraińśką przylotu polskiej delegacji na czele wiceministrem obrony narodowej na uroczystości z upamiętnienia dwóch Cichociemnych z Wołynia do Starokonstantynowa (obw. chmielnicki) głos zabrał znajomy majora Wacława Kopisto – dr. Krzysztof A. Tochman z rzeszowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.

Według Pana Tochmana, który napisał pierwszą i, jak na razie jedyną, biografię Wacława Kopisto, dyrektor ukraińskiego Instytutu Narodowej pamięci Wołodymyr Wiatrowycz jest w błędzie. – Wacław Kopisto nie przeprowadzał żadnych akcji wobec ludności ukraińskiej – podkreśla historyk. – Wacław Kopisto przybył na Wołyń pod koniec kwietnia 1943 roku, gdy UPA dokonywała rzezi Polaków. Jako szef Kedywu Inspektoratu Łuckiego AK walczył z Ukraińcami w obronie ludności polskiej oraz zarządzał wykonanie likwidacji wrogów Państwa Polskiego, faszystów ukraińskich, którzy współpracowali z Niemcami – wyjaśnia dr Tochman.

Jako szef Kedywu prowadził prace organizacyjne i szkoleniowe samoobrony ludności polskiej przed oddziałami UPA na terenie obwodów Łuck, Włodzimierz Wołyński i Horochów, a także w słynnym ośrodku samoobrony w Przebrażu. 11 i 27 lipca 1943 r. Wacław Kopisto brał udział w walce samoobrony Antonówka, atakowanej przez Ukraińców. Natomiast Leonard Zub-Zdanowicz w ogóle nie miał styczności z Ukraińcami i nie brał udziału w walkach z nimi – wyjaśnia Krzysztof A. Tochman, autor czterotomowego „Słownika biograficznego Cichociemnych”.

Dyrektor ukraińskiego INP Wołodymyr Wiatrowycz uważa, że Wacław Kopisto i Leonard Zub-Zdanowicz nie zasługują na upamiętnienie, gdyż mogli być zaangażowani w zabójstwo cywilnej ludności ukraińskiej na Wołyniu w 1943 roku. W liście skierowanym do burmistrza Starokonstantynowa napisał, że dane biograficzne Kopisto i Zub-Zdanowicza „świadczą o ich możliwym udziale w zabójstwach Ukraińców”. Wiatrowycz uznał, że bez rzetelnego zbadania ich działalności podczas wojny na upamiętnienie tych osób jest za wcześnie. Zagroził, że tego typu inicjatywy mogą „zaszkodzić budowaniu dobrosąsiedzkich i partnerskich relacji między Ukrainą i Polską oraz prowokować ostre konflikty społeczno-polityczne na Ukrainie oraz na szczeblu międzynarodowym”.

Wacław Kopisto został aresztowany przez NKWD i skazany na karę śmierci, zamienioną później na łagry. Przeżył 10-letnią gehennę w łagrach od Kijowa po Kołymę. – We wszystkich łagrach był naciskany pod groźbą wykonania kary śmierci do współpracy z obozowym NKWD, ale odmówił w donoszeniu, jak mówił sam Kopisto, na „swoich braci Ukraińców”, przebywających z nim w łagrach. Dlatego ukraiński IPN nie powinien torpedować powstania tablicy ku czci Kopisto, a wręcz przeciwnie, Kopisto jest godzien, by Ukraińcy postawili mu pomnik – mówi Krzysztof A. Tochman.

Słowo Polskie, na podstawie tekst Piotra Samolewicza w supernowości24.pl, 25.02.16 r.

Skip to content