Polski cmentarz w Żytomierzu słynie z rodzinnych grobowców znanych w polskim środowisku szlachetnych dynastii Dąbrowskich, Moniuszko, Czackich. Znajdują się tu między innymi groby pierwszego polskiego lotnika Maciewicza, światowej sławy pianisty Juliusza Zarębskiego, innych wybitnych działaczy kultury polskiej.
W roku 1976 na mocy uchwały żytomierskiej Rady Miejskiej polski cmentarz został zamknięty dla nowych pochówków. To stało się swoistym czynnikiem jednoczącym dla społeczności polskiej.
Wieloludne prace z uporządkowania cmentarza, prowadzone przez miejscową polską organizację, aktywny udział w których brał udział m.in. Franciszek Brzezicki, poprzedziły powstanie pierwszego polskiego Stowarzyszenia Narodowo-Kulturowego na Ukrainie. Do realizacji tego zaszczytnego celu dołączyli także Ukraińcy i duchowieństwo katolickie – w uporządkowaniu terenu cmentarza brał udział osobiście biskup-ordynariusz diecezji kijowsko-żytomierskiej Jan Purwiński.
Niestety w dniu dzisiejszym istnieje mnóstwo problemów związanych z cmentarzem, rozwiązanie których siłami wyłącznie polskich organizacji Żytomierszczyzny nie jest możliwe: wpisanie do wykazu zabytków narodowego dziedzictwa historyczno-kulturowego, przywrócenie sciany wokół cmentarza, liczne fakty wandalizmu, bujna roślinność na starożytnych grobach.
W centrum cmentarza stoi odbudowana kaplica Św. Stanisława, w pobliżu której znajdują się groby duchowieństwa katolickiego, chowanego zaczynając od połowy XIX wieku. Obok wspaniałego pomnika biskupowi Antoniemu Karolowi Niedziałkowskiemu, znajduje się skromny grób księdza Andrzeja Fedukowicza, do którego postaci warto przyjrzeć się bliżej.
Andrzej Fedukowicz (1875-1925) – Polak, proboszcz rzymsko-katolickiej katedry w Żytomierzu, absolwent Akademii Duchowej w Petersburgu, od roku 1922 zajmował ważne miejsce w diecezji łucko-żytomierskiej. Był zaprzyjaźniony z rodziną Paderewskich. To właśnie on rozpoczął budowę Domu biskupiego (teraz Obwodowe Muzeum Krajoznawcze, zwrotu którego w ciągu wielu lat wymagają katolicy żytomierscy).
Fedukowicz cieszył się niekwestionowanym autorytetem wśród parafian, dbał o edukację religijną dzieci, nie wyróżniał ludzi według ich narodowości.
W Kościele Katedralnym pw. Św. Zofii znajdowała się kosztowna ikona w oprawie ze złota i platyny. Bolszewickie władze postanowiły ją odebrać wiernym. Ks. Fedukowicz zaproponował przedstawicielom władzy kompromis – zwróci się do parafian z prośbą oddać klejnoty rodzinne i przekazać je bolszewikom, które miały zaprzestać swoich wymagań. Parafianie oddali cenne rzeczy i wydawało się, że konflikt wyczerpano. Ale GPU zaczęła wymagać od księdza nazwisk parafian, którzy oddali mu kosztowną biżuterię, na co odpowiedział zdecydowaną odmową. Pewnie za to w latach 1922-1924 buntowniczy ksiądz był wielokrotnie uwięziony.
Parafianie wiele razy proponowali kapłanowi by się przechował w ich domach, ale on ciągle odmawiał. W roku 1925 Fedukowicz został represjonowany, torturowany i zmuszony do napisania listu do papieża o działalności politycznej duchowieństwa katolickiego na rzecz Polski. Po czym nie wytrzymał wyrzutów sumienia i dokonał samospalenia na górze Czackiego (malownicze miejsce nad rzeką Teterew, obecnie popularne miejsce odpoczynku mieszkańców Żytomierza).
Fakt napisania tego listu można traktować w różny sposób. Pod wpływem tortur człowiek jest zdolny do załamania się, możliwe też, że więźnia doprowadzono do stanu, gdy człowiek nie uświadamia swoich uczynków. Nie wykluczona jest też wersja, że znając o tym, że w katowniach GPU można zniknąć bez śladu, Fedukowicz wybrał drogę do zaświadczenia niezłomnej wiary i ujawnienia społeczności przestępnych czynów władzy.
W każdym wypadku to pytanie pozostanie bez odpowiedzi – w jaki sposób ten człowiek napisał pod przymusem list i jednocześnie miał męstwo uczynić samospalenie, bowiem na takich męczennikach za wiarę i sprawiedliwość trzyma się Kościół.
Księdza usiłował uratować od śmierci znany w Żytomierzu chirurg, lekarz główny Czerwonego Krzyża Herbeczewski, imieniem którego nazwano szpital obwodowy. W rozmowie z Brzezickim lekarz opowiadał, że znał prawdziwego katolika, wielkiego Polaka – A. Fedukowicza. W ciągu całej swojej praktyki medycznej nie spotkał, by człowiek umierał tak spokojnie. Andrzej Fedukowicz prosił, aby nie ratowano go, wolał umrzeć w mękach, jako Chrystus. „Tak mógł umierać tylko człowiek święty” – powiedział wówczas lekarz Herbeczewski.
Lidia Kyłymczuk na podstawie www.theology.in.ua, 20.04.17 r.
Więcej na temat: Polski cmentarz w Żytomierzu