17 września w 76. rocznicę agresji Związku Sowieckiego na Polskę w kijowskim Domie Kina pokazano film Jana Komasy „Powstanie Warszawskie”.
Organizatorzy celowo synchronizowali w czasie pokaz z rocznicą napaści Armii Czerwonej razem z oddziałami NKWD na wschodnie granice RP, bowiem pięć lat później już jako „sojusznik” ZSRS znów wbił Polakom nóż w plecy, rezygnując z nadania pomocy tracącym siły powstańcom warszawskim.
O przygotowaniach do projekcji filmu, opierającego się na realnych nagraniach z 1944 roku, opowiedział dr Karol Mazur oraz dyrektor Polskiego Instytutu w Kijowie Ewa Figiel.
Film „Powstanie Warszawskie”, zaproponowany mieszkańcom Kijowa, okazał się dosyć niezwyczajny. Chociaż składał się on wyłącznie z nagrań dokumentalnych, ale reżyser Jan Komasa zaproponował wprowadzić do nich wątek fabularny. Głównymi bohaterami filmu, którzy ani razu nie pojawili się na planie, byli dwaj wymyśleni bracia – Karol i Witek. Oni na bieżąco komentowali wszystko, co działo się przed obiektywem ich kamery, walczyli z Niemcami, głodowali i umierali razem z innymi powstańcami.
Naprawdę do powstania chronik dołożyło się dziesięć różnych operatorów. Do dzisiejszych dni przetrwało 60 godzin materiału, który zakopano w metalowych rurach pod ziemię, dzięki czemu one przetrwały. Z całego materiału wyjściowego twórcy „Powstania Warszawskiego” wybrali 80 minut nagrań. Nagrania dokumentalne pokolorowano z udziałem żyjących dzisiaj powstańców w roli konsultantów. Każdy szczegół był bardzo prawidłowo odtworzony, nawet odcień czerwieni w barszczu, rozdawanego cywilom w jednym z ujęć. Dla odczytania rozmowy z ust zaproszono eksperta z policji. Dzięki niemu niektórzy bohaterowie filmu „odzyskali” głos.
Czasami kijowski widz nie mógł uwierzyć, że ma przed sobą dokumentalny, a nie fabularny film. Na tyle straszliwe, wręcz dantejskie sceny widzieli oni na szerokim ekranie. Szczególnie pod koniec produkcji, kiedy zobaczyli niesamowite zniszczenia zdradzonej przez sojuszników Warszawy. Jak zaznaczył Karol Mazur, historia uczy, że potężne mocarstwa grają we własną grę, w której niewielkie narody tylko im przeszkadzają. Dzisiaj w podobnej sytuacji okazała się Ukraina.
Odpowiadając na pytanie widzów po projekcji filmu, czy nie powtarza się podobna sytuacja teraz z Ukrainą, warszawski gości zgodził się z tą tezą. – Historia ma cykliczny charakter – powiedział Mazur.
Dmytro Antoniuk, 19.09.15 r.
Dr. Karol Mazur i Ewa Figiel w kijowskim Domie Kina