Polacy na Bukowinie mieszkali jeszcze w czasach Kazimierza Wielkiego. W czasach średniowiecznych kontakty handlowe ze Lwowem i Krakowem tego regionu były bardzo silne. We Lwowie Wołosi z tych stron nawet wybudowały piękną cerkiew, znajdującą się w granicach starego miasta do dziś. Jednym z epizodów, związanych z Polonią na Bukowinie jest powstania listopadowe i bohaterskie czyny dokonane w tej wojnie z carską Rosją przez generała kawalerii Józefa Dwernickiego.
Pochodził z Podola ze starego galicyjskiego rodu, pieczętującego się herbem Sas. Po wybuchu powstania listopadowego w 1830 roku natychmiast przystąpił do formowania polskiej kawalerii i do końca roku osiągnął widoczne sukcesy. 18 szwadronów, sformowanych pod jego dowództwem na początku 1831 roku walczyli na terenach Rzeczypospolitej. W końcu stycznia 1831 roku generał Dwernicki na czele korpusu kawalerii wyrusza na Kresy. Po kilkomiesięcznych walkach, bez wsparcia, 27 kwietnia 1831 roku generał wraz z ponad pięciotysięcznym oddziałem zdecydował się przejść przez granicę Galicji, po czym znalazł się w imperium austro-węgierskim.
W dniu 30 kwietnia polskie oddziały, według żądania dworu cesarskiego w Wiedniu, przystąpiło do składania broni pod wsią Klabanówka, obecnie w obwodzie tarnopolskim. Broń złożyły naprzód piechota i artyleria, nazajutrz umiłowana przez Dwernickiego jazda. Sporządzone przy tym akcie spisy, według historyków, wykazało, że pod komendą generała Dwernickiego znajdowało się 30 oficerów sztabowych, 269 oficerów liniowych, 443 podoficerów i 3132 szeregowców. Cześć żołnierzy po przekroczeniu granicy uciekła spod dowództwa, a inna część – to mieszkańcy Galicji, którzy powrócili do domów. Amunicję i 17 armat odesłano pod komend kapitana Freylicha do Tarnopola, a reszt broni wywieziono na 99 wozach do Zbaraża a stąd do Nowik, w celu przekazania Rosji. Powrót na tereny rosyjskie był bardzo niebezpieczny dla powstańców. Położenie tej kategorii Polaków wyznaczał carski rozkaz z 3 kwietnia 1831 roku, dotyczący powstania listopadowego, który brzmiał bardzo groźnie:
„1. Wszystkie osoby stanu szlacheckiego, mające udział w tym buncie, które zbrojną ręką opierać się będą prawnej władzy, sądzić sądem wojennym, na mocy Polnej Kryminalnej Ustawy i wyroki wykonywać na miejscu po utwierdzeniu ich przez dowódcę udzielnego oddziału.
2. Majątki nieruchome występnych brać na skarb, a dochody z nich obracać na powiększenie kapitału Inwalidów.
3. O wszystkich płci męskiej dzieciach szlachty, która odniesie karę za zbrodnię w pierwszym punkcie oznaczoną, przedstawiać Nam osobno. Dzieci zaś tych, którzy nazywają się szlachtą, lecz żadnych na to nie mają dowodów, brać do kantonistów wojskowych.
4. Ludzi klasy niższej, którzy należąc do tych zaburzeń wzięci będą z bronią w ręku z jakichkolwiek byliby guberni, oddawać w rekruty i odsyłać na służbę do liniowych syberyjskich batalionów.
5. Dzieci tychże oddawać do kantonistów wojskowych.
6. Wszystkich tych, którzy przekonani będą o zabójstwach, w ciągu buntu popełnione, sądzić sądem wojennym podług Polnej Kryminalnej Ustawy.
7. Ktokolwiek z włościan, będąc wciągniętym do zgrai buntowników przez rozkaz swego Pana lub przez pogróżki, złożył oręż i wróci do domu, otrzyma przebaczenie”.
Ponieważ korpus generała Dwernickiego był formacją wojskową, władze austriackie mieli dwa plany do wyboru: oddać powstańców w ręce rosyjskie, albo rozproszyć ich na swoim terenie. Ta sytuacja była omawiana w większości europejskich stolic i bardzo szeroko opisywana w ówczesnej prasie europejskiej. W końcu została podjęta decyzja: oficerów wysłać na tereny Morawy, a żołnierzy do Siedmiogrodu. Pierwsza partia oficerów z tarnopolskiego, przez okolicy Stanisławowa, Stryj, Drohobycz, Sambór, została sprowadzona do Moraw. Na marszu, w wielu miejscowościach galicyjskich ludzie wychodzili na ulicę, żeby powitać powstańców listopadowych. Historia żołnierzy, pozostałych dla przerzucenia do Siedmiogrodu potoczyła się nieco inaczej. Wielu z nich na zawsze pozostały na Bukowinie, znalazłszy tu swoją drugą ojczyznę.
Rumuński historyk Teodor Balan w pracy „Emigrantii poloni in Bicovina….” szczegółowo opisał los korpusu Dwernickiego po przekroczeniu granicy austrowęgierskiej w Galicji. Żołnierz, którzy mieli być rozbrojone i eskortowane do Siedmiogrodu, tam internowane, zostali bez wyjścia. Przyczyną temu był sprzeciw wojskowych władz węgierskich temu planu. Skutkiem było to, że żołnierzy (około 360 osób) i podoficerowie pozostali na Bukowinie. Do tej liczby należy dodać tych oficerów, którzy po przekroczeniu granicy ukryli się tutaj. Bez żadnych podziałów narodowościowych, miejscowe władze bardzo życzliwie potraktowali Polaków. Być może, że wtedy jeszcze w świadomości pozostawały silne więzi średniowieczne, istniejące między Lwowem a Wołoszczyzną i Bukowiną.
Także emigrantami zainteresował się hr. Tarnowski, pełniący wówczas obowiązki komendanta Bukowiny. W sprawie osiedlenia na Bukowinie powstańców, hr. Tarnowski prowadził korespondencję z Wiedniem i uzyskał prawo dla nich na osiedlenia się w Czerniowcach. Ważną sprawa zarówno dla władz miejscowych, jak i dla żołnierzy polskich była kwestia zaopatrzenia ich w bieliznę i żywność oraz zakwaterowanie. W drodze przeniesienia, większa ich część znalazła dach nad głową w polskich i rumuńskich właścicieli ziemskich, od których udzielono im przytułku i zajęcia. Inna część dostała pracę w Czerniowcach.
W 1832 roku ogłoszono carską amnestię dla powstańców listopadowych. 232 Polaków postanowiła powrócić z Bukowiny do rodzinnych stron, inni zaś na zawsze pozostali tu. Balan wymienia nazwiska Polaków, a także domy, w których pozostali. Dane tę pochodzą z 1832 roku.
Bukowińska ziemianka Aleksandra Wolfram przyjęła 19 Polaków, z pośród których niektórzy przynieśli się do majątku bojara wołoskiego Teodora Lupu we wsi Wołczyńce, inni do zaś do Jana Wassilki w Budyńcach i do Mokrańskiego w Kryszcztyku. Do Jordaki Wassilko udali się pięcioro: Antoni Lebiedowicz, Mikołaj Rogoski, Bartłomiej Piątecki, Józef Rzegadło i Andrzej Piechocki. Władysław Szabo w Piotrowicach, wieś nad Seretem zagościł dwudziestu Polaków, hr. Tarnowski – dwóch, niejaki Buchental – jednego, baron Jenakaki Carste – trzech, Dymitr Wassiliko z Panki – dwóch.
Pozostała wzmianka o Joachimie Czerneckim z Siedlisk koło Kamieńca Podolskiego, który trafił na służbę do prezesa sądu w Czerniowcach pana Brzorada. Na propozycję amnestii odpowiedział, że „zdecydowany jest udać się do wszystkich kontynentów, byle nie do Rosji”. Inny Polak, Ignacy Czechowski z Daraziny koło Kamieńca Podolskiego powiedział w tej sytuacji, „że poddaje się wszystkim zarządzeniom, jakie będą wydane w sprawie mojego wydalenia, tylko proszę mnie nie odstawiać do mojego kraju ojczystego Rosji”. Podobne oświadczenia Teodor Balan umieścił innego powstańca – Karola Biernackiego z Wisznopola, znajdującego się też nieopodal Kamieńca Podolskiego.
W radcy Eliasza Kadara w Suczawie pracował Błażej Wierzbicki, w ziemianina Jakuba Winiarskiego w Kocmaniu zatrzymał się Józef Jełtuchowski z miejscowości Hałuszczniec na Podolu, baron Buchental przyjął Tomasza Krzesińskiego, który pracował jako kucharz, w majątku Krasna Ilski przebywał Grzegorz Poniatowski. W dzierżawcy majątku Jana Czerkawskiego zamieszkał Aleksandr Proniewski, w Szczerbowcach przebywał niejaki Hauer, w Rohoźnie koło Czerniowiec zamieszkał Franciszek Jasiński i Jan Sulerzycki. W samych Czerniowcach wówczas znajdowało 120 powstańców. Po ogłoszeniu carskiej amnestii z tej liczby tylko dwóch zgodziło się na powrót na Podole, a 26 wstąpiło do armii austriackiej. Pozostali zostali zawiadomieni, że burmistrz Czerniowiec zobowiązuje się znaleźć dla każdego pracę.
Wymienione miejscowości nie były jedyne na Bukowinie. Grupa listopadowych powstańców w ilości 146 osoby pozostała we wsi Sfantu Ilie. W tej miejscowości według danych z 1914 roku mieszkało 75 Polaków.
Jedna z grup powstańczych zamieszkała w miasteczku Gura Humorului. Oprócz opracowań Teodora Balana, o pobycie korpusu generała Dwernickiego zostały opublikowany także inne opracowania. Szczególny interes w kontekście naszego artykułu stanowią dane zawarte w wydaniu Józefa Bialynia-Cholodeckiego „Korpus Dwernickiego w granicach Austryi”, wydane we Lwowie w 1913 roku. Autor mianowicie przytacza liczbę oficerów, transportowanych do Moraw, którzy uciekli w okolicach huculskiego miasta Kołomyja, po sąsiedztwu z Bukowiną. Oto przedstawiona liczba:
Na pewno, dane o Polakach można będzie znaleźć w księgach metrykalnych parafii rzymsko-katolickich z tego okresu. Pod warunkiem, że te księgi nie zostali zniszczeni. Ale nawet skromne badania historyków wskazują, że na Bukownie schroniło się kilka tysięcy powstańców listopadowych.
Jan Matkowski, 25.12.16 r.