W Starokonstantynowie komisarzem polskim w roku 1917 był proboszcz miejscowy, ksiądz Anzelm Zagórski (1868-1937). Wybór ten był bardzo trafny. Mimo wieku i słabego zdrowia nieugięta wola, żelazna energia, istotny talent organizatorski w połączeniu z gorącym patriotyzmem, czyniły z niego materiał na pierwszorzędnego działacza społecznego.
Utworzenie Domu Polskiego w Starokonstantynowie, kupno realności pod tenże dom, otwarcie czternastu szkółek wiejskich, jednej parafialnej, prowadzenie ich, dobieranie kierowników, zdobywanie środków — wszystko to było dziełem i zasługą księdza Anzelma. Zdawszy większość spraw czysto kościelnych na pomocnika swego, ks. Karpińskiego, i dwóch przebywających w Starokonstantynowie kapelanów wojskowych, sam niezmordowanie jeździł, działał, tworzył… Szkoły i wojsko stanowiły jego ukochane dzieci, a ilekroć udało mu się kilku szarych żołnierzyków, odkarmionych, przebranych, odświeżonych, odesłać do antonińskich oddziałów, tylekroć był tak szczęśliwy, jakby co najmniej tyleż dusz uratował od zguby piekielnej.
Każdy wojskowy Polak, z samej racji że nim był, zajeżdżał na plebanię jak do swego domu, witany tam zawsze jak najbliższy człowiek.
Proboszcz nie tylko werbował ludzi: zbierał także i skupował od bolszewików broń, naboje, siodła itp. przedmioty. W podziemiach kościelnych, między trumnami, chował kulomioty, i przy sposobności odsyłał je wojsku. Miał nadzwyczajny wpływ na szlachtę zagonową, na wszystkich ciemnych, biednych „katolików”. Kochał ich tak, jak powinien kochać człowiek Boży: wyrozumiale a zarazem srogo, czule i nieubłaganie, nie przepuszczając niczego, lecz każdej chwili gotów przebaczyć im wszystko. Potępiał bez miłosierdzia pogromy, rwał sobie włosy na myśl, że mogą być katolicy biorący w nich udział, i wśród całej grozy kościelnego aparatu wyklął skowródecką szlachtę za rozbicie kaplicy.
Tak relacjonuje życie wspólnoty polskiej pod opieką księdza Anzelma Zagórskiego Zofia Kossak-Szczucka.
Natomiast w Wikipedii oraz Polonie możemy dowiedzić się okoliczności w których musiał działać nieugięty Polak ze Starokonstantynowa.
W roku 1918 S. leżał na obszarze działania oddziałów partyzanckich Feliksa Jaworskiego. Ważną postacią w tych trudnych czasach był ksiądz Anzelm Zagórski, proboszcz, organizator oświaty i komisarz powiatowy rządu Kiereńskiego, twórca Domu Polskiego.
Przez całą prawie zimę 1918 roku powiatowe miasteczko Starokonstantynów przepełnione było wypędzonymi z majątków obywatelami i bolszewickim wojskiem. Współżycie tak skrajnie różnych elementów byłoby nie do pomyślenia w czasach właściwego bolszewizmu, tj. w latach 1919, 1920 i dalszych…
Na początku roku 1918 zdobyty przez żołnierzy Jaworskiego, był świadkiem m.in. defilady wojskowej przed generałem Michaelisem.
W latach 1919–1920 pod zarządem polskim, wpierw jako część okręgu wołyńskiego, a następnie okręgu podolskiego. W 1920 burmistrzem miasta został Ignacy Puławski, późniejszy poseł na Sejm II RP. Po zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej miasto znalazło się w granicach ZSRR.
Kim był ów Feliks Jaworski – pogromca dezerterów, zbuntowanego chłopstwa i złodziei? Urodził się 6 maja w Cyganówce Balińskiej niedaleko Kamieńca Podolskiego. Matką Feliksa była Monika z Romiszewskich – bratanica gen. Władysława Romiszewskiego i wnuczka marszałka szlachty kamienieckiej Wincentego Leśniewicza. Siostrzeniec płk. Czesława Romiszewskiego.
W 1912 Feliks Jaworski ukończył gimnazjum w Kamieńcu Podolskim, a następnie studiował agronomię. Po wybuchu I wojny światowej wstąpił ochotniczo do 12 Pułku Huzarów, w którego szeregach walczył na froncie niemiecko-austriackim. Ukończył Szkołę Kawalerii w Jelizawietgradzie, a następnie służąc w 17 Pułku Huzarów otrzymał w październiku 1915 nominację na podporucznika.
Uczestniczył w walkach na froncie wschodnim. W 1916 dowodził m.in. atakiem na pozycje zajmowane przez legionistów Józefa Piłsudskiego. Po otrzymaniu kolejnego awansu w tym samym pułku do stopnia porucznika został dowódcą szwadronu karabinów maszynowych.
Od kwietnia 1917 jako dowódca konnego oddziału zwiadowców pełnił służbę w 3 pułku Strzelców Polskich. 7 kwietnia 1917 tworzył Polski Szturmowy Szwadron Huzarów, z którym walczył do czasu załamania się frontu rosyjskiego. Podczas walk z chłopami atakującymi dwory w rejonie Płoskirowa został ranny. Po zawarciu układu z magnatem Józefem Potockim podjął się ochrony jego rezydencji w Antoninach. Zbuntowanych chłopów zabijał, a wsie palił.
Nazwisko Jaworskiego, do niedawna nikomu nie znane i nic nie mówiące, zaczęło nagle rosnąć, rozbrzmiewać i nabierać tego specjalnego dźwięku, z jakim przez dwa lata następne każdy mieszkaniec Wołynia miał wymawiać słowa: Jaworski i Jaworczycy (…) W owym pamiętnym grudniu 1917 w Antoninach stały dwie odrębne organizacje wojskowe, wzajemnie od siebie niezależne (…) świeżo powstający 2. pułk ułanów, formułujący się na Wołyniu z polecenia jenerała Dowbora-Muśnickiego, i znany już oddział Jaworskiego, niegdyś batalion szturmowy imienia jenerała Korniłowa, później oddział partyzancki, luźnie przyłączony do VII rosyjskiej Armii. Korzystając ze swobody samookreślenia narodowościowego, udzielonego przez rewolucję, oddział usunął spośród siebie żywioły rosyjski, zuchwale powiał amarantowym sztandarem i orzełkami na czapkach, a pieśnią na ustach junacko wykrzykując swą polskość, stanął w Płoskirowie, później w Antoninach jako wolny, polski oddział partyzancki, od żadnego dowództwa chwilowo niezależny (…) Żołnierze ubóstwiali go bez pamięci. Gdy po krwawej rozprawie pod Antoninami teść mój amputował nogę jednemu z rannych Jaworczyków, młodziutkiemu chłopcu, ten, widząc jego współczucie i żal, machnął ręką i powiedział: „Et, głupstwo, panie doktorze; nasz dowódca chwała Bogu, zdrów i cały.”
Ze szwadronem pod nazwą Oddzielny Dywizjon Szwoleżerów wszedł 22 stycznia 1918 w skład III Korpusu Polskiego, gdzie formował Pułk Szwoleżerów Polskich. Przez generała Michaelisa został awansowany w marcu 1918 do stopnia rotmistrza. 10 czerwca 1918 po kapitulacji III Korpusu ukrył we dworach broń oraz rynsztunek i stanął ze swoimi szwoleżerami na czele tajnej organizacji w Ludwipolu. Z małym oddziałem byłych szwoleżerów przedarł się 18 grudnia 1918 do Włodzimierza Wołyńskiego, gdzie dołączył do grupy majora Władysława Bończy.
był oficerem w typie watażki, sprawującym nad podwładnymi władzę równą Bogu.
O rtm. Jaworskim i jego ludziach w następujący sposób pisała Zofia Kossak:
Oddział ten składał się prawie wyłącznie ze starych zabijaków, nieulękłych w bitwie, straszliwych w spotkaniu, surowych i karnych, nie dziwiących się niczemu. (…) Nie ulega wątpliwości, że partyzanci nie byliby sobą, gdyby nie mieli Jaworskiego, Jaworski zaś byłby niczym, gdyby nie miał partyzantów. Szwadron i dowódca tak dopełniali się ściśle, że trudno było pomyśleć jedno bez drugiego.
Od lutego 1919 dowodził Dywizjonem Jazdy Kresowej, a w marcu tego samego roku uzyskał stopień majora. Walczył na froncie wołyńskim pod Torczynem, gdzie objął dowództwo grupy po śmierci pułkownika Lisa-Kuli. Brał udział w zdobyciu Łucka, a następnie w akcji bojowej Dywizji
Piechoty generała Hallera. Na froncie poleskim i w walkach ofensywnych wiosną 1920 dowodził grupą, która znajdowała się w składzie 9 Dywizji Piechoty. Podczas odwrotu 17 czerwca został ranny, a we wrześniu organizował Jazdę Ochotniczą mjr. Jaworskiego, która składała się z trzech pułków kawalerii. Przed bitwą warszawską wszedł na jej czele w skład grupy uderzeniowej podległej Naczelnemu Wodzowi…
Słowo Polskie za: Wikipedia, część cytat pochodzi z „Pożogi” Zofii Kossak-Szczuckiej, fot. Polona, 26 listopada 2024 r.
Leave a Reply