W odległych wiekach okolice w których dziś leży Podkamień, były główną siedzibą pogańskich Połowców, którzy z czasem wytępieni lub do innych krajów wyparci zostali.
Stało się to w końcu XII wieku, a zaraz z początkiem XIII apostołowie chrześcijaństwa, dominikanie, na wysokiej skale, wśród gęstych lasów, na miejscu obalonych pogańskich bałwanów, obrali sobie siedlisko i wznieśli drewniany kosciółek, pod wezwaniem Bogarodzicy.
W roku 1234 Grzegorz IX papież potwierdził fundacyą dominikanów podkamienickich ale chciał Bóg, aby pierwsze kroki apostołów wiary świętej na tej ziemi, uświetniły się męczeństwem. Nadeszły straszne czasy na Polskę: w dziewięć lal po założeniu klasztoru w Podkamieniu, nastąpił pierwszy wylew tatarskiej dziczy na Ruś Czerwoną. Cieniste bory nie osłoniły drewnianego kościółka i klasztoru przed oczyma barbarzyńców: ogień zniszczył kościół i klasztor, a miecz pogański przelał krew przeora Urbana i 12 zakonników.
Podanie głosi, że ze wszystkich mieszkańców klasztoru został przy życiu tylko jeden stary zakrystyan, który ukrył się w skałach. Patrzył na zniszczenie kościoła, na śmierć zakonników i zanosił gorące modły do Boga, aby choć jeden mógł pozostać i opowiedzieć ludziom co zaszło w Podkamieniu. Tymczasem horda rozłożyła się w blizkości i nie myślała przenieść się dalej, a starcowi w jego kryjówce głód i pragnienie dokuczały. Szczególniej nie mógł znieść i pragnienia, bo z głodem, jako nawykły do ostrych postów, dawał sobie radę. Gdy tak modli się do Boga o pomoc, nagle przed nim na skale staje jakaś niewiasta w bieli z twarzą promieniejącą świętością. Wstąpiła pociecha w jego serce, bo sądził że cud ten znaczy oddalenie się Talarów. Jakże się zdziwił, gdy w miejscu gdzie święta niewiasta ukazała się, ujrzał w skale wytłoczoną stopę, a w nićj czystą jak kryształ wodę! Spragniony poskoczył ku tej krynicy, a choć pił aż do ugaszenia pragnienia, wody nic ubywało. Tak pokrzepiał się codziennie, aż do oddalenia się Talarów, a gdy ta kara Boża przeszła, idąc od wioski do wioski, od miasta do miasta, opowiadał o zjawieniu się świętej niewiasty i o owej wyciśniętej stopie, w której nigdy wody nie ubywało, a nie wiadomo zkąd się brała na skale.
Lud zaczął się gromadzić do świętego miejsca, czerpać wodę z cudownej krynicy, znajdować ulgę w cierpieniach. Ale 220 lat ubiegło, a nie znalazł się człowiek, któryby klasztor w lem miejscu odbudował; wystawiono tylko małą kapliczkę i w niej pielgrzymujący lub sąsiedni kapłani odprawiali czasem nabożeństwo.
Dopiero Piotr Cebrowski z Żabokruk, dziedzic Podkamienia, wystawiwszy obronny zamek i miasteczko, umyślił zbudować tu wspaniały kościół, pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny, Krzyża sw. i świętych apostołów Piotra i Pawła, i zamiar swój w roku 1404 do skutku doprowadził. Arcybiskup lwowski, Grzegorz herbu Strzemię, sam zjechał na poświęcenie kościoła, oddał go kapłanom zakonu św. Dominika i akt fundacji wraz z dwoma kapłanami, Janem z Winiar i Pawłem Niemierzą z Boryszowa, podpisał.
Wyroki jednak Boskie naznaczyły temu miejscu powtórną straszną klęskę. W roku 1519 Talarzy, napadłszy na Ruś, Podole i Wołyń, zamek, kościół i klasztor w Podkamieniu do szczętu zburzyli i spalili, a spadkobierca pierwszego fundatora, Wincenty Cebrowski, nic miał ani chęci, ani
możności podźwignąć z gruzów fundacji swego rodzica, bo Podkamień odprzedał królowi Zygmuntowi I, a tylko wyrobił sobie prawo zastawu na łat 18, które po przetrzymaniu lat 40, odstąpił Marcinowi Kamienieckiemu, wojewodzie podolskiemu.
Żona Kamienieckiego, Sienińska, podkomorzanka przemyska, wystawiła kościół w Olesku, jako w obronniejszym miejscu, a Podkamień poszedł w zapomnienie, i gdyby nie pielgrzymki wiernego ludu, który kilka razy do roku gromadził się przy cudownej krynicy, byłby może nie powstał z gruzów. Następni właściciele, Daniłowicze, procesowali się z dominikanami o grunty, wodzili się po sądach, aż wreszcie sprzedali całe dobra Aleksandrowi Getnerowi, który miał za sobą Annę Zamojską, córkę Wacława, kasztelana lwowskiego.
Słowo Polskie za: Tygodnik Ilustrowany, 1 lipca 1861 r., 3 lipca 2020 r.
Leave a Reply