Co się stało na froncie ukraińskim — i czego się mamy spodziewać? 15 czerwca 1920 r.

Komunikaty sztabu generalnego o przegrupowaniu wojsk naszych na Ukrainie i o ewakuacji Kijowa wstrząsnęły głęboko, rzec można, przeraziły społeczeństwo nasze, które na ogół wyobrażało sobie (być może pod wpływem zbyt optymistycznych poglądów pewnych kół warszawskich), że po zajęciu Kijowa zajmiemy już bez trudu całą prawobrzeżną Ukrainę i dojdziemy spacerem do Odessy.

Trzeba teraz spojrzeć rzeczywistości w twarz. Nie żyjemy w Austryi, która karmiła swoje ludy biuletynami na wskroś kłamliwymi i ukrywała stale prawdę. Społeczeństwo ma prawo wiedzieć dokładnie, co się dzieje na froncie i w jakiej sytuacji znajduje się armia narodowa. Prawda jest zawsze lepsza od plotki pantoflowej i jarmułkowej! A plotek tych krąży jut bez liku boć plotka alarmująca stanowi jeden z najlepszych z arsenalu bolszewickiego i znakomitą odgrywa rolę w kampanii wewnętrznej, w walce wewnątrz kraju i społeczeństwa.

Nie należy przeto niczego ukrywać. I wierzymy, te nasz sztab generalny prawdy taić nie myśli. My w każdym razie starać starać się będziemy o dokładne informacje. Społeczeństwo, klóre przeżyło 6 lat wojny, umie zresztą samo czytać biuletyny, i wie, że we wszelkich akcjach wojennych ważą się nieraz trudne losy. Pierwszą zaletą dobrego wodza jest umieć zawsze zachować  spokój i zimną krew. To samp musi czynić społeczeństwo.

Przyjrzyjmy się tedy sytuacji na Ukrainie okiem krytycznym:

Jak już zaznaczył nasz referent wojskowy kap. Popiel, punkt ciężkości sytuacji leżał i leży nie na północy nad Dźwiną i Berezyny lecz na południu nad Dniestrem.

Na Ukrainie rozporządzają bowiem bolszewicy znakomitą siecią kolejową, której linie wiodą od Kurska, Charkowa i Jekaterynosławia na prawy brzeg Dniepru. Zgromadzili też tutaj, na południowy wschód od Kijowa, gros swoich sil, ile? nie wiemy, ale być może, że 30-40 dywizji (jeśli przyjmiemy, te na całym froncie polskim bolszewicy zgromadzili 60 dywizji).

Otóż awangarda bolszewicka, sprawna konna armia Budionnego, kłóra rozwinęła energiczną akcję na froncie, zdołała w ostatnich dniach wbić się klinem we front polski między Fastowem a Koziatyniem. Za nią zapewne wtargnęła piechota. Berdyczów i Żytomierz zostały zagrożone. W tym położeniu ewakuacja Kijowa była naturalnie wskazana, jak o tern przekonuje pierwsza lepsza mapa.

Cała rzecz teraz w tym, czy dowództwo nasze potrafi natychmiast zebrać dostateczną ilość rezerw i rzucić je potężnym zamachem na napierającego wroga? Biuletyn naszego sztabu z 12 bm zapewnia, że przegrupowanie odbywa się w porządku. To wiele mówi I budzi najlepsze nadzieje!

Przypuszczamy wtedy, że w najbliższych dniach usłyszymy o o energicznej kontrofenzywle na Ukrainie, której rokować można takie powodzenie jak wspaniałej kontrofensywy Szeptyckiego na północy.

Wiadomości prywatne z Warszawy brzmią pomyślnie. Sytuacja bardzo się już poprawiła i nie budzi obaw.

Czekajmy tedy wyniku z wiarą w dzielność armii naszej! Można było być różnego zdania co do racjonalności wyprawy na Kijów, można żywić wątpliwości co do pożytku naszej polityki ukraińskiej — i zdania są w tej mierze, jak wiadomo podzielone. Ale jedno jest pewne: wojna z Rosją na Ukrainie, raz rozpoczęta musi być rozegrana i zakończona zwycięstwem polskim. Wszystkie siły narodu należy skupić, całą energę społeczną wytężyć, aby bolszewików złamać i powstrzymać i wysunąć naszą linię obronną jak najdalej na wschód (przynajmniej po rzekę Roś, wpadającą do Dniepru w pobliżu Kaniowa).

Musimy wojną wygrać — i wygramy ją niewątpliwie, jeżeli energia nasza nie osłabnie. Wtedy dopiero będziemy myśleć o pokoju z bolszewikami!

Słowo Polskie za: Ilustrowany Kurier Codzienny, Kraków, 15 czerwca 1920 roku

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *