Centralny Komitet Obywatelski na Podolu 1915-1919. Cz. II

Polscy uchodźcy na terenie Rosji w okresie I wojny światowej. Fot. polityka.pl

Placówki Centralnego Komitetu Obywatelskiego obejmowały Kijowszczyznę i Podole ale także i Zadnieprze.

Największe ośrodki polskie i koncentracje największych skupisk uchodźców odnotowano w tych dwóch pierwszych. Prawie każdy większy majątek czy cukrownia dawały schronienie i pracę: mobilizacja kolejnych roczników wytworzyła niedostatek rąk do pracy.

Niewątpliwie robił też dużo patriotyzm kresowców, wyciągając chętnie ofiarną dłoń z pomocą potrzebującym rodakom. Nie wszystkim udało się jednak zdobyć pracę, nie wszyscy też byli zdolni zarobić na swoje utrzymanie.
Nie jedna rodzina nie posiadała żywiciela lub dostatecznej ilości rąk zdolnych do pracy. Były matki z dziećmi, których ojciec został za kordonem, walczył w szeregach armii lub zaginął. Były rodziny, które potraciły dobytek wywieziony z ojcowizny, były rodziny, którym trzeba było nieść pomoc doraźną pieniężną, w żywności, w odzieży, w lekach lub w pomocy lekarskiej.

Oto były zadania, jakie stanęły przed C.K.O. Trzeba było ustalić przybliżony bilans potrzeb, ilość potrzebujących i miejsce ich pobytu, uzyskać odpowiednie środki pieniężne i rzeczowe, zorganizować pomoc i dotrzeć z nią na miejsce, zwłaszcza tam, gdzie zabrakło doraźnej ofiarności miejscowego społeczeństwa lub okazała się ona niedostateczna.

Szeregowcem tej pracy był właśnie instruktor C.K.O. na przydzielonym mu obszarze. Zadaniem jego było przede wszystkim przeprowadzić szczegółową rejestrację potrzebujących i ustalić zakres potrzeb. Formalny arkusz rejestracyjny był podstawą do uzyskania przydziału środków na zapomogi pieniężne, na przydział odzieży lub płótna na bieliznę.

Wysokość zapomóg pieniężnych obliczana była w ustalonych jednostkach kwotowych (t.zw. urzędowo „pajok“) niezależnie od organizacji przydzielającej zapomogę. Trzeba nadmienić, że obok C.K.O. podobną akcję prowadziły t.zw. „Ziemstwa“ (samorząd powiatowy i gubernialny) wchodzące w skład Wszechrosyjskiego Związku Ziemstw (Wsierossijskij Ziemskij Sojuz). Wymagało to wykreślenia odpowiedniej linii demarkacyjnej a niejednokrotnie łagodzenia wyłaniających się na tym tle konfliktów kompetencyjnych.

W jednym z takich konfliktów uczestniczyłem jako strona, zresztą raczej niefortunnie. Konflikt nie nabrał zbyt ostrych form dzięki taktowi i umiarowi mego adwersarza, p. Edwarda Bonieckiego z Kuźminiec pod Hajsynem. Po przybyciu do Kuźminiec chciałem, podobnie jak w innych ośrodkach uchodźczych, objąć je rejestracją a tym samym i stałą opieką i pomocą C.K.O.

Okazało się, że ośrodki w rejonie Kuźminiec już są objęte opieką odpowiednich komórek „Ziemstwa”, którymi kierował właśnie p. Boniecki. Sprzeciwił się on mojej ingerencji oraz starał się przekonać mnie o konieczności rozgraniczenia naszych kompetencji. W wyniku proponowanego przez niego podziału przypaść mu miały nawet niektóre z ośrodków w okolicy Hajsyna już objętych moją działalnością. Po przenocowaniu w gościnnych Kuźmińcach na drugi dzień rano dzielną czwórką bałagulską zaprzężoną w poręcz do powozu pojechaliśmy do biura p. Bonieckiego do Hajsyna. Acz niechętnie, przekonany logiczną argumentacją p. Bonieckiego „nie do obalenia”, ustąpiłem i podpisałem ugodę, zapominając, że nie posiadam po temu uprawnień ani kompetencji.

Na moje usprawiedliwienie muszę dodać, że p. Boniecki, człowiek dużo starszy ode mnie, górował nade mną wyrobieniem i swadą argumentacji, której nie mogłem sprostać ani się oprzeć. Mogę tu powtórzyć jedynie za panem Kmicicem, którego tak łatwo o swych racjach przekonał hetman Janusz Radziwiłł: „on taki statysta, a ja prosty żołnierz”. Prostym żołnierzem w prawdzie nie byłem, ale młodym niewypierzonym studentem. „Nie do obalenia“ ugodę obalił zresztą później Wacek Koski z dodatkiem zasłużonej bury dla mnie.

Słowo Polskie za: Stanisław Walewski, Pamiętnik Kijowski, Londyn, 1966, 5 grudnia 2020 r.

Część I

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *