Być na zesłaniu i nie utracić wiary. Na terenie Warszawskiej Cytadeli odsłonięto unikatową wystawę

foto2 Tomasz Zielenkiewicz

W dziewiętnastym wieku zesłano na Syberię ponad 500 tysięcy osób. Pod koniec tego stulecia liczba zsyłanych na Syberię wahała się w granicach 10-15 tysięcy rocznie, a liczba zesłanych mieszkających na Syberii przekraczała 250 tysięcy osób. Na przełomie wieków w kopalniach i tajdze syberyjskiej przybywało ponadto ponad 10 tysięcy katorżników. Dodać należy, że zesłania, więzienia i łagry w dwudziestym wieku powodowały, że wielu Polaków wracało do ojczyzny dopiero po 1956 roku. Mimo że na przestrzeni wieków Polacy byli ofiarami represji i przymusowych deportacji, nie utracili Chrystusa. Pamiątki, obrazy i artefakty religijne zgromadzone na wystawie „Wiara i nadzieja na zesłaniu” w Muzeum X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej są na to niezbitym dowodem.

Ręcznie wykonana kartka świąteczna, krucyfiks z kości, patena z wydrapanym krzyżykiem, to tylko niektóre z prezentowanych na wystawie osobistych przedmiotów polskich zesłańców. Po ekspozycji oprowadza naszego reportera jej kuratorka — pani Małgorzata Karolina Piekarska.

„Mamy tutaj to, co udało się zachować. Warto pamiętać, że jeszcze w carskiej Rosji religia nie była na indeksie, ale po powstaniu Związku Radzieckiego, kiedy Lenin stwierdził, że religia to opium dla narodu, wszelkiego rodzaju przedmioty kultu religijnego były zabronione” – zaznacza. Wśród tych, które można zobaczyć na wystawie, są eksponaty małe, wręcz maleńkie. „Tu mamy wisiorek z napisem wiara, nadzieja, miłość. Jest wielkości 8 milimetrów i jest wyrzeźbiony nożykiem, który został zrobiony z gwoździa. Wisiorek jest ze szczoteczki do zębów. Z kolei ryngraf powstał z blachy po konserwie, jest tu orzeł w koronie, Matka Boska Częstochowska, też było to dłubane gwoździem” – opowiada Małgorzata Karolina Piekarska. Kuratorka zaznacza, że na wystawie jest garstka tego, co ocalało po trudnych czasach, jednak przedmioty, które przetrwały uszeregowano w grupy.

Wiele z nich nosi na sobie znaki upływu czasu. „Tu mamy różaniec, z którego został już tylko pył i dwa koraliki, dlatego że się po prostu rozpadł, ale mamy tu różańce z drutu, z izolacji, włosia końskiego, ponieważ zesłańcy tworzyli z tego, co mieli pod ręką. Należy pamiętać, że dla ludzi zesłanych po 1939 roku do Kazachstanu, religia była łącznikiem z polską tożsamością. Oni potrafili przez 20 lat nie widzieć na oczy księdza, nie być przez te lata na Mszy świętej. Najgorszym dla nich okresem było, kiedy umierał ktoś bliski, bo trzeba go było pochować, był to pochówek bez księdza, bo po prostu księdza nie było, na dodatek pochówek w stepie. Zmarłego przykrywało się kamieniami, co widać tu na wystawie na obrazie Feliksa Mostowicza” – opowiada Małgorzata Karolina Piekarska.

Kolejnym artefaktem jest obrazek „Matka Boska z Dzieciątkiem” narysowany ołówkiem przez Janusza Tłomakowskiego. W latach 1921-1923 studiował na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. Stefana Batorego w Wilnie. W czasie II wojny światowej działał w konspiracji, a jako żołnierz Armii Krajowej został w 1945 roku aresztowany i zesłany do łagrów w Wielsku i Czkałowie. Jego Matka Boska z Dzieciątkiem siedzi na drewnianej ławce przy kołysce. Na drugim planie widać na stole małą choinkę. „Dla laika to może być świecki obrazek, ponieważ widać kobietę z dzieckiem, ale biją od niej promienie słońca” – opisuje kuratorka. „Sowieci konfiskowali wszystko, co religijne” – dodaje.

Właśnie tę rzeczywistość ukazuje tryptyk „Czerwona prawda”, którego autorem jest Alfons Kułakowski. „Widzimy w centralnej części namalowany krzyż z pasyjnym przedstawieniem zmarłego Chrystusa. Nie towarzyszą mu jednak Maria i św. Jan, a Lenin i Stalin. Kult religijny starano się zastąpić kultem jednostki” – zaznacza kuratorka.

Na wystawie są też kartki pocztowe, które niosą ze sobą wiele informacji o rzeczywistości, w której były tworzone. „W tamtej gablotce są karty bożonarodzeniowe, tutaj wielkonocne, to są wszystko z pozoru tak naprawdę świeckie obrazki. Pamiętamy podobne z czasów PRL-u. Wtedy pocztówki na Wielkanoc i Boże Narodzenie sprzedawane na poczcie też były to świeckie obrazki, a jeżeli ktoś chciał Jezuska w żłobku, to szedł do kościoła. Zesłańcy mogli malować wyłącznie świeckie elementy, bo to dawało gwarancję, że kartki dotrą do adresata. Gdyby na kartach był narysowany Jezus Chrystus, jakikolwiek symbol, na przykład krzyż, już mogłyby nie dotrzeć” – wyjaśnia kuratorka.

Na wystawie są też niezwykłe naczynia liturgiczne księdza Czesława Barwickiego. Kapłan urodził się w Wilnie w 1909 roku, sprawował obowiązki księdza w Łuczaju. 7 sierpnia 1948 sąd w Połocku skazał go na 25 lat łagrów za „udział w antysowieckich zebraniach księży i przechowywanie antysowieckich broszur”. „By odprawiać Msze św. w łagrach dla zesłańców używał pateny wyciętej z puszki. Proszę zwrócić jednak uwagę zwłaszcza na kielich mszalny. Jest to filiżanka gestapowskiej policji. Na spodzie widać niemiecką wronę. To znak jak upodlić człowieka. Z kolei wymyślona przez siebie modlitwa jest zapisana na kawałku materiału” – opisuje kuratorka.

Pamiątki, artefakty religijne i obrazy, łącznie 80 obiektów, można zobaczyć na wystawie w Muzeum X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej, które mieści się przy ul. Skazańców 25. Ekspozycję można odwiedzać do 5 stycznia 2025 roku.

Słowo Polskie za: Vatican News, Tomasz Zielenkiewicz, 16 września 2024 r.

 

 

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *