Jak i w roku poprzednim, Studencki Klub Polski podjął działania, aby Święta Wielkanocne dla starszych Polaków nie były samotne i obowiązkowo na stole wielkanocnym znalazły się poświęcone wielkanocne pokarmy.
W ramach tegorocznej akcji „Wielkanocna Solidarność” dostarczyliśmy podopiecznym upieczonego „Baranka”, jajka, sól, wielkanocne wyroby ręczne. Wszystkie dary zostały poświęcone w katedrze pw. Św. Zofii i następnie przekazaliśmy naszym seniorom z Żytomierza i obwodu: Jadwidze Rogalskiej z miejscowości Leznyky w rejonie choroszewskim (1925 r.u.), płk. Zygmuntowi Wengłowskiemu (1925 r.u), Tamarze Odincowej (1947 r.u.), Kazimierzowi Sytnickiemu z Dowbysza (1949 r.u.), Oldze Kuriacie z Dowbysza (1950 r.u.), Cezarii Pawłowskiej (1929 r.u.) i Helenie Moskalowej (1915 r.u.).
Każdy z naszych seniorów, chociaż jest w poważnym wieku, stara się nadal pielęgnować rodzinne tradycje katolickie i polskie. I bardzo cieszyli się, że mają prawie wszystko, co powinno znaleźć się na stole Wielkanocnym i głównie, że pokarmy są poświęcone.
Interesowaliśmy się, jak oni świętowali Wielkanoc w swoich rodzinach w dzieciństwie – zapraszamy Państwa do ich przeczytania:
Jadwiga Rogalska (z domu Nawrocka). Rodzice pani Jadwiga i starsze jej bracia i siostry zostały wywieszone na Syberie jako „kurkule” w 1931 roku. Ona słabo pamięta, jak żyła jej rodzina, bo straciła ją jak miała 6 lat. Większość jej wspomnień, to opowieści jej starszej siostry Romualdy, która cudem została żywa i wychowała Jadwigę, jak swoje dziecko. „Nasza rodzina była bardzo wierząca. Ojciec i matka wychowywali nas w tradycjach polskich i katolickich. Bardzo rzetelnie dotrzymywaliśmy się postu. Pamiętam, że tata kupował wielką beczkę śledzi, mama gotowała potrawy wyłącznie na oleju, nie używaliśmy mleka, jaj, żadnego mięsa czy słoniny. Każdą niedzielę postu przed śniadaniem cała rodzina śpiewała „Gorzkie Żale”. Tata śpiewał tak żałobnie, że młodsze dzieci i matka zawsze płakali. Nasza rodzina nie była biedna – wszyscy pracowali na ziemi i zawsze mieliśmy kawałek chleba i do chleba. Jak już zbliżała się Wielkanoc, w domu zaczynało się sprzątanie, mama gotowała potrawy świąteczne – kiełbasy, wędlinę, z pieca pachnął chleb i pyszne bułeczki z makiem. W sobotę wieczorem rodzicie i starsze rodzeństwa szli do kościoła. Wracając po mszy Wielkanocnej wszyscy śpiewali. Były to najszczęśliwsze chwile mego dzieciństwa”.
Cezaria Pawlowska (z domu Orłowska), również bardzo ucierpiała przez represje w czasach Związku Radzieckiego – rozstrzelano jej ojca, rodzinę przesiedlono. „Jak była wczoraj Droga Krzyżowa – tak płakałam, że męczyli Jezusa Chrystusa za nasze grzechy… Ja nie miałam szczęśliwego dzieciństwa, dlatego moje wspomnienia są dość smutne, tylko jedna radość była – wiedzieliśmy, że Chrystus Pan zmartwychwstał i dał nam zbawienie. Pamiętam, że na święta, w tym i Wielkanocne, kiedy nasi księża siedzieli w więzieniu – nie wolno było być wierzącym, chodziła grupa ludzi po domach, zbierali pokarmy – kto co może dać, aby przekazać naszym księżom do cel. Choć i trudne w tedy czasy były – głód, lecz dla księży ludzie oddawali ostatnie co mogli dać. A na sam Wielkanoc, zbieraliśmy się w naszym domu, paliliśmy świecę, jedliśmy pokarmy (kto co przyniósł) i dużo modliliśmy się za nas grzesznych i naszych księży, który siedzieli w więzieniu. Ja tylko w 12 lat dowiedziałam się, że mam mamę – bardzo dobrze było z nią. Jak przyszli Niemcy, było znacznie lepiej, oni powiesili nam obrazy w budynku kultury, aby mieliśmy miejsce, gdzie modlić się”.
Tamara Odincowa (z domu Teleszewska). „Pamiętam, jak babcia piekła dwie paski: jedna z białej mąki, którą my później jedliśmy. Druga – z ciemnej mąki, ją nieśliśmy na cmentarz, kładliśmy na mogiłkach. Po wojnie ojca nie wpuścili do Polski i rodzina pojechała na Białoruś, a później już rodzina została przesiedlona na wschodnią część Ukrainy (obwód doniecki). Pamiętam, że na Białorusi, piekłyśmy paski z sera, o różnej formie: zajączki, baranki. W obwodzie donieckim, to już Wielkanoc wyglądał inaczej – bardziej skromnie i mniej tradycji”.
Helena Moskalowa, Polka z pochodzenia – to najstarsza Żytomierzanka, która w maju b.r. będzie obchodzić 106 lat. Pani Helena, bardzo dobrze mówi po polsku, chociaż jak sama mówi, że dawno nie rozmawiała po polsku, ale pamięta ten język z dzieciństwa. Kiedy weszliśmy do jej pokoju, to zapytaliśmy, jak do Pani mówić – „Olena czy Helena?”. Na co otrzymaliśmy odpowiedz: „Jestem Heleną!”. „Za kilka miesięcy po moim urodzeniu, w 1915 roku, zmarła moja mama. Pięć lat mnie wychowała moja babcia (mama taty). Po wojnie ojciec ożenił się po raz drugi. Moja babcia miała na imię Maria, rozmawiała tylko po polsku, bardzo dobra była i byłą bardzo wierną katoliczka – chodziła do kościoła św. Zofii w Żytomierzu. Z tego co pamiętam, to zawsze w nocy szli do kościoła na świąteczną mszę Wigilijną. Z rana przychodziła nasza duża rodzina i w rodzinnym kole już świętowaliśmy. Moja druga mam była prawosławną, a babcia – katoliczką, dlatego świętowaliśmy dwa razy Wielkanoc. Pamiętam księdza Fedukowicza, który spalił się na znak protestu. Co powiedzieć, straszne czasy były, ale przeżyliśmy”.
Bardzo cieszymy się, że mieli możliwość rozdzielić radosne chwile z naszymi starszymi Polakami, tymi, kto zachował i pielęgnował tradycję katolickie dla nas, kto stał na początku odradzania polskości po upadku związku radzieckiego.
Dziękuje serdecznie ks. Wiktorowi z katedry św. Zofii, za poświęcenie pokarmów. Dziękuję wszystkim tym, kto dołączył się do naszej akcji, a szczególnie Oleni i Iryni Denysewicz! Niech ta radosna nowina – Chrystus Pan Zmartwychwstał – przyniesie wszystkim nam zbawienie, pokój, zdrowie i wiarę w lepszą przyszłość!
Akcja „Wielkanocna Solidarność” została zorganizowana przez Studencki Klub Polski w Żytomierzu.
Walentyna Jusupowa, Studencki Klub Polski, 10 kwietnia 2021 r.
Leave a Reply