W 1676 roku Polacy, Litwini i Kozacy wskutek krwawej bitwy pod Żórawnem (obecnie w rej. żydaczowskim, obw. lwowskim na Ukrainie) zdołali uwolnić Rzeczpospolitą od haniebnego haraczu, który płacono Turkom na mocy traktatu buczackiego. Niestety Jan III Sobieski nie dożył do 1699 roku, kiedy Podole i Bracławszczyzna wróciły pod berło korony, ale jego zapał i zaangażowanie w walkę miały wielki wpływ na morale żołnierzy.
Kolejny najazd Osmanów 1676 roku zastał Rzeczypospolitą słabo przygotowaną do obrony. Turcy i Tatarzy – pięćdziesiąt tysięcy żołnierzy pod wodzą paszy Ibrahima Szejtana w sierpniu przekroczyło Dniestr i wyruszyło na podbój Pokucia.
Naprzeciw muzułmanom ruszył Jan III Sobieski na czele zaledwie 18 tysięcy żołnierzy. Po sporym sukcesie w bitwie pod Wojniłłowem, wódz skierował się na Żórawno, gdzie założył warowny obóz. Sobieski liczył, że warunki terenowe umożliwią mu lepszą obronę. Od północy pozycje polskie osłaniała podmokła dąbrowa, a od południa Dniestr.
Przystąpiono do robót fortyfikacyjnych. Pracami kierował Francuz Crossini. Obozowa czeladź zdobywała prowiant w okolicy.
W nocy 25 września pod obozem pojawiła się orda, a z daleka widoczne łuny pożarów świadczyły o jej prawdziwych zamiarach. Polski obóz został osaczony. Pod Żórawno przybył chan Selim Girej i natarł na nieukończone szańce. Polacy odparli atak. Nikt w nocy z 26 na 27 września nie spał. Wszyscy, w tym hetmani, chwycili za łopaty i zaczęli pracować przy dokończeniu okopów. Rankiem okopy były gotowe.
28 września pod polski obóz przybyły główne siły tureckie i z marszu przystąpiły do szturmu. Nazajutrz stanął pod Żórawnem Szejtan. Rozwinął Tatarów na lewym skrzydle, Turków zaś na prawym. Przeciwko nim wyszło z obozu wojsko polskie, Litwini i Kozacy. Po lewej stanęli Litwini z hetmanem wielkim litewskim Michałem Pacem, po prawej zaś koroniarze pod dowództwem hetmana polnego koronnego Stanisława Jabłonowskiego. W centrum stał król i hetman wielki koronny Dymitr Jerzy Wiśniowiecki.
Wódz turecki planował odciągnąć Polaków od obozu, a następnie ich otoczyć. Plan ten udał się tylko częściowo, gdy Litwini zapuścili się zbyt daleko w pogoni za nieprzyjacielem. Ruszyły za nimi niektóre oddziały polskiego centrum. Powstała luka, w którą próbowali wtargnąć Tatarzy. Zostali jednak odparci przez Kozaków i polską piechotę, ponosząc duże straty. Kres tego nierozstrzygniętego starcia położyła noc.
Turcy rozpoczęli regularne oblężenie, ostrzeliwując polski obóz, wyrządzając w nim spore straty. Oblężonym brakowało armat dużego kalibru, którymi mogliby odpowiedzieć na turecki ostrzał. Z każdym dniem Turcy przesuwali swe baterie bliżej, ku polskim pozycjom. 7 października byli już na odległość strzału z moździerzy.
Następnego dnia doszło do ciężkich i niezbyt pomyślnych dla Polaków walk kawaleryjskich na przedpolach polskiego obozu. Sytuacja stała się groźniejsza, kiedy oblegający jeszcze zbliżyli się ze swymi bateriami. Ostrzał stawał się coraz bardziej uciążliwy… Obrońcom nie pozostało nic innego, jak tylko wycofać się na nowo wybudowane okopy, niszcząc dotychczasowe umocnienia. Tego trudnego zadania dokonano w nocy z 12 na 13 października.
Polakom zaczęło brakować żywności i paszy dla koni. Na wyczerpaniu była także amunicja. Słabsi upadali na duchu, a niektórzy wręcz dezerterowali. Animuszu nie stracił jednak król Jan III: „Z gorszych wyprowadzałem was terminów – tłumaczył żołnierzom – czyż myślicie, że głowa moja stała się słabszą po włożeniu na nią korony!” Na szczęście zgodnie z królewskimi przewidywaniami nastała pora deszczowa. Obóz turecki zagrożony został zalaniem przez przybierającą ciągle rzekę Krechówkę. Sytuacja oblegających nagle stała się dużo trudniejsza niż oblężonych. Jakby tego było mało zaczęły dochodzić wieści o odsieczy.
Obu stronom nie pozostało nic innego jak negocjacje, które zakończono 17 października podpisaniem traktatu pokojowego. Podole, Bracławszczyzna i południowa część województwa kijowskiego nadal zostawały pod panowaniem Turcji. Polacy zaś zatrzymywali resztę obwodu kijowskiego z Białą Cerkwią.
Polakom udało się wymusić na Osmanam wycofanie się z płacenia haniebnego haraczu, który Rzeczypospolita zobowiązała się płacić na mocy traktatu buczackiego. W istocie pokój ten był kompromisem pomiędzy wyczerpanymi przeciwnikami. Polska zyskała jednak kilka lat spokoju i czas na złapanie oddechu po wieloletniej wojnie. Układ żórawiński dał Rzeczypospolitej upragniony pokój, a zniszczona wojnami gospodarka zaczęła powoli ożywać…
Słowo Polskie na podstawie tekstu Wojciecha Kalwata, 06.10.16 r.