1500 kilometrów od domu. Powojenna tułaczka polskich akowców przez ZSRS

W rosyjskich Borowiczach, niedaleko Nowgorodu (1200 km od Warszawy) znajdował się jeden z wielu obozów dla Polaków represjonowanych przez reżim stalinowski. Nazwa borowieckiego obozu brzmiała „klasycznie” – nr 270.

W październiku 1944 roku na teren obozu wjechało cztery pociągi z aresztowanymi w Polsce żołnierzami AK. Ogólna liczba wywiezionych z kraju osób stanowiła 4893 osoby. Byli to mieszkańcy, przeważnie Małopolski, woj kieleckiego, Lubelszczyzny i Mazowsza. Po postoju na stacjach kolejowych w Lublinie, Krakowie, Przemyślu, Działdowie, Polaków przez dwa tygodnie transportowaтщ ich w głąb ZSRS, aż w końcu trafili oni do miasteczka Borowicze. Tu, bez śledztwa i procesu sądowego przeszli przez filtrację. Trwała ona od 12 do 15 miesięcy. Do dziś nie wiadomo, w jaki sposób płukano Polakom mózg, ale po tym, jak skazańcy przechodzili przez tę procedurę, ich wysyłano z powrotem do Polski. Z tego transportu 3468 osób po roku pobytu komuniści wysłali z powrotem do ojczyzny. 810 innych osób uznano za zbyt „niebezpieczne” i wysłano do obozu NKWD nr 531 w obwodzie swierdłowskim na Uralu. Stąd wypuszczono ich dopiero w 1947 roku. Pojedyncze osoby więziono nawet do 1950 roku.

W 1947 roku do obozu przetransportowano kolejną grupę aresztowanych Polaków – 467 osób. To byli nasi rodacy z Wilna, których po zajęciu miasta przez Armię Czerwoną schwytał NKWD i osadził najpierw w Saratowie w łagrze nr 0321, a później w Kutaisi. Trzecia partia Polaków w łagrze – to internowani z Riazani z obozu nr 454. Transport liczył 424 osoby. Z tej liczby aresztantów z riazańskiego transportu do Polski powróciło 355 osób, a z wileńskich Polaków powróciło tylko 518 osób. Pozostali, lub zmarli w obozie, lub ich areszt był kontynuowany.

Polacy pracowali w obozie w Borowiczach przy wydobyciu węgla i w obozie „leśnym”. Warunki były wprost fatalne. Brak odzieży, obuwia, choroby i niedożywienie. Pracowali po trzy zmiany bez przerwy na obiad po 8 godzin. Obiadem była puszka chleba i zupa, jeżeli to zupą można było nazwać. Już po pierwszej zimie nie zostało żadnego zdrowego człowieka wśród więzionych Polaków. Po roku „pobytu” nikt z obozu z obozu w normalnym zdrowotnym stanie do domu nie wrócił. Wciąż nie wiadomo o ilości zmarłych. Oficjalna dokumentacja, odtajniona po 1991 roku nic nie mówi o ludzkich stratach w Borowiczach. Natomiast, ci, co powrócili, mówią, że wszyscy marli jak muchy.

Szczególnie dużo żołnierzy AK osadzono w obozach NKWD w Ostaszkowie (1100 km od stolicy Polski) i Riazaniu (1500 km). Tu bolszewicy zebrali także dowództwo polskiego podziemia walczącego. Wśród więźniów przebywał gen. Adam Świtalski „Dąbrowa” – dowódca 3 DP AK, gen. brygady Ludwik Bittner „Halka” – dowódca 9 Podlaskiej Dywizji Piechoty AK, gen. Władysław Filipkowski „Janka” – komendant Obszaru Lwów, płk Tadeusz Sztumberk-Rychter „Żegota” – dowódca 27 Wołyńskiej DP AK, gen. (płk) Aleksander Krzyżanowski „Wilk” – dowódca Okręgu Wilno, i wielu innych.

Pierwsze transporty do Ostaszkowa z więźniami przybyły tu 19, 20 listopada i 4 grudnia 1944 roku. Łącznie bolszewicy przywieźli w nich 2895 Polaków. Ponad 90% – to więźnie z Białegostoku, których wydano za internowanych z braku dowodów o przestępstwie wobec reżimu stalinowskiego. 15 kwietnia 1945 roku 1516 naszych rodaków z Ostaszkowa przewieziono do obwodu riazańskiego w obóz nr 178. Ci, co przeżyli w Ostaszkowie i NKWD nie znalazło obarczających ich argumentów, w 1946 roku powrócili do Polski.

Do części „ostaszkowskiej” w Riazaniu ciągle dołączali Polacy, którzy trafili w ręce NKWD na drodze frontu białoruskiego. Tak, w sierpniu 1944 roku przywieziono tu 596 aresztantów z Lublina i Wilna. Stanem na 20 kwietnia 1945 roku znajdował się tutaj 2201 internowany Polak. Praktycznie wszyscy – żołnierze AK różnego stopnia: od generałów i do szeregowych. NKWD w Riazaniu urządziła pokazowy obóz, gdzie polscy oficerowie mieli wiele „udogodnień”. Generałów i oficerów nie zmuszano do pracy. Akowcy mieli tam swoją wewnętrzną administrację. Nieco lepiej więźniów karmiono.

W styczniu 1946 roku 845 internowanych w Białej Podlasce było przekazano władzom PRL. Wiadomo, że cztery osoby w obozie zostały skazane na śmierć i rozstrzelane. Los pozostałych nie do końca jest zbadany przez historyków. Wiadomo tylko, że w 1947 roku żadnych transportów do Polski z obozu nie było. Nielicznych wypuszczono z powrotem do kraju w 1948 roku, wśród których płk. Tadeusz Sztumberk-Rychter. Zagadnieniem dla historyków są także doniesienia o buntach akowców w obozie i głodówkach. Od 1948 roku i do 1951 roku wielu z obozu riazańskiego „wędrowało” z łagru do łagru, z więzienia do więzienia. Dokładnie jest ten szlak przedstawionej na mapce, zebranej dzięki współpracownikom i naukowcom Międzynarodowego stowarzyszenia „Memoriał”.

Jan Matkowski, 21.07.15 r.

Skip to content