12 maja w Dowbyszu obchodził 89 urodzony weteran Armii Krajowej Franciszek Jakowczyk. Pan Franciszek, to człowiek bardzo trudnego losu, ale wbrew wszystkiemu, przeżył, został Polakiem, pozostał bardzo dobrym człowiekiem.
14 października 2005 Pan Franciszek został wyróżniony medalem ProMemoria za zasługi w okresie II wojny światowej. W maju 2008 roku otrzymał Kartę Polaka, jako potwierdzenie jego przynależności do Narodu Polskiego.
Z okazji 89-lecia składamy najserdeczniejsze życzenia. Niech Pan Bóg pomaga w każdym dniu, życzymy wiele lat życia i zdrowia na co dzień!
Franciszek Jakowczyk urodził się 12 maja 1928 roku w Samołowiczach obok Pacewicz (gmina Piaski, powiat Wołkowysk) w rodzinie inteligenckiej. Ojciec Włodzimierz był wojskowym i służył w Legionach Piłsudskiego. Matka Anna pracowała jako nauczyciel historii w szkole wiejskiej.
Jeszcze w wieku dziecięcym pan Franciszek stracił całe swoje rodzeństwo, poza siostrą, która później zamieszkała w Polsce.
W 1935 roku Franciszek poszedł do szkoły. Na całe życie zapamiętał swojego pierwszego nauczyciela, który uczył swoich uczniów miłości do Ojczyzny. Do dziś Jakowczyk cytuje jego słowa: „Jeżeli kochasz Ojczyznę, jak ojca i matkę, to nigdy ją nie zdradzisz, a będziesz walczyć za nią, a może i życie oddasz”.
Tragicznym dla rodziny Jakowczyków okazał się rok 1939. Samołowicze zostały okupowane przez wojska radzieckie. Mieszkańców wsi wysyłano na Sybir, czerwoni komisarze zabierali cały pożytek i przejmowali gospodarstwa domowe. W 1941 roku wieś i okolice były okupowane przez Niemców.
Z czasem Jakowczyk zaczął włączać się w działalność AK w okolicy. W maju 1948 roku został aresztowany. To były najstraszniejsze dni w jego życiu. Był zagłodzony, często bity i nie dawali mu spać. Później był sąd, który skazał Polaka wyrokiem śmierci. Ale dzięki adwokatowi wyrok zmieniono na 25 lat więzienia.
W niewoli – w różnych obozach pracy – pan Franciszek spędził do 27 sierpnia 1969 roku. Cały czas nie miał żadnego połączenia z rodziną – rodzice i siostra zostali na terytorium Polski.
Kiedy w ZSRS zaczęła się „pieriestrojka”, Jakowczyk dwukrotnie wyjeżdżał do Polski. „Kiedy pierwszy raz przekroczyłem granicę, płakałem, nie wierząc, że to się dzieje na prawdę. Gościliśmy z żoną u moich krewnych. Im moja żona się spodobała. Żonie też spodobało się w Polsce” – wspomina Pan Franciszek.
Pan Franciszek zawsze żył i żyje z nadzieją, że Polska o nim nie zapomina, jak i on o niej nigdy nie zapominał i nie zapomnę, i że wreszcie zwycięży sprawiedliwość. „Nie byłem jej synem marnotrawnym, lecz byłem patriotą, i ona też przypomni sobie o mnie, kiedy walczyłem o jej wolność z bronią w ręku” – mówi weteran.
Walentyna Jusupowa, znadniemna.pl, 17.05.17 r.
Leave a Reply