Obraz Pana Jezusa Milatyńskiego przywiózł z Rzymu na wschodnie krańce Polski o. Józef Mocarski, dominikanin. Miało to miejsce ok. 1700 roku. Kapłan podarował obraz jako prezent ślubny swojej krewnej – Joannie Krzeczowskiej, która wychodziła za mąż za pułkownika Popławskiego. Wizerunek cierpiącego Chrystusa przez długie lata znajdował się w rękach prywatnych, przechodząc z pokolenia na pokolenie.
W 1745 roku ciężko zachorował syn Sobieszczańskich, do których wówczas należał obraz – Jan Nepomucen. Jego stan był już tak ciężki, że wydawało się, iż umiera. Wówczas jego matka Magdalena, pełna ufności w Bożą pomoc, poprosiła męża, by do łóżeczka syna włożył obraz Pana Jezusa Milatyńskiego. Ledwo mężczyzna to uczynił, a dziecko natychmiast powróciło do zdrowia.
Z wdzięczności za cud małżonkowie ozdobili głowę Pana Jezusa srebrną koroną i serduszkiem u boku. Od tego momentu obraz wisiał w domowej kapliczce. Jako że wieść o cudzie rozniosła się po okolicy, do obrazu zaczęli przybywać ludzie, oddając cześć konającemu Chrystusowi.
Dwa lata później, syn Sobieszczańskich ponownie zachorował. I tym razem o pomoc poproszono Milatyńskiego Chrystusa. Gdy Magdalena błagała Jezusa o pomoc, miały miejsce cudowne zjawiska. Modlący się w kaplicy ludzie zauważyli krwawe krople spływające z lewej ręki Pana Jezusa.
– Innego także razu, gdy przed tymże obrazem odprawiano nabożeństwo i śpiewano hymn: O gospodzie uwielbiona, widywany był promień jasny, z tegoż obrazu wynikający – pisał ks. Piotr Brukowicki w wydanej w Brodach w 1910 r. książce „Cudowny obraz Pana Jezusa w Milatynie Nowym. Historya obrazu, łaski i cuda”.
Natychmiast wezwano proboszcza z Kamionki Strumiłowej – ks. Jędrzeja Giżyckiego. Kiedy duchowny przybył na miejsce, także stał się świadkiem cudownych zjawisk. Powołana została specjalna komisja, która zbadała zdarzenie. 10 lipca 1747 roku, po zapoznaniu się z pracami komisji ks. abp Mikołaj Ignacy z Wężyc Wyżycki, metropolita lwowski napisał m.in.:
„Ponieważ widzieliśmy i przeczytaliśmy wyniki badań zaprzysiężonych świadków, odnoszące się do obrazu Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa znajdującego się w Nowym Stawie, a pocącego się krwawymi kroplami, które to badana prowadzone były przez Imć Komisarzy wydelegowanych z urzędu naszego, i ponieważ jesteśmy pomni na to, że Przedwieczny i w Swym Majestacie Bóg Najwyższy, który mocen jest uczynić wszystko i to w obfitości, podaje niejednokrotnie sposoby, celem zapalenia serc wiernych do gorących modłów i dobrych uczynków, podaje też, wśród niezliczonych rozmaitych po całej kuli ziemskiej i w granicach naszej Archidyecezyi tego rodzaju sposób tem, że widziano, jak Obraz męki Pana naszego Jezusa Chrystusa w Nowym Stawie, w obecności wielu pocił się krwawym potem. Dlatego my, servanto iuris ordine in talibus servari requisito, po wysłaniu wyżej wspomnianej komisyi celem przesłuchania świadków, zeznających pod przysięgą to, co widzieli, lub jakie łaski otrzymali, chcąc rozpowszechnić w naszej Archidyecezyi cześć do Pana naszego Jezusa Chrystusa, tenże święty Obraz uważaliśmy za stosowne za łaskawy ogłosić, co też dekretem naszym na dniu dzisiejszym ogłaszamy, i tenże św. Obraz do kościoła Milatyńskiego, konwentu OO. Karmelitów Bosych przenieść i ku publicznej czci wiernych wystawić nakazujemy.”
Miesiąc później, w wigilię święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, 14 sierpnia 1747 roku oraz został niezwykle uroczyście przeniesiony z Nowego Stawu do Milatyna (do kościoła oo. Karmelitów Bosych). Od tej pory słynący łaskami wizerunek konającego Zbawiciela, znany był jako „Pan Jezus Milatyński”. Często wierni nazywali go także Jezusem Miłosiernym.
W sanktuarium milatyńskim obraz cieszył się wielkim kultem. W ciągu kilku kolejnych lat rosnąca liczba łask skłoniła władze kościelne do powołania kolejnej komisji, która zebrała się w połowie grudnia 1754 roku w klasztorze w Milatynie. W efekcie prac komisji inkwizycyjnej już miesiąc później metropolita lwowski abp Mikołaj Ignacy Wyżycki stwierdził w wydanym oficjalnie dokumencie: „Badania świadków o cudach obrazu Męki Ukrzyżowanego Pana naszego Jezusa Chrystusa zeznających przeglądnęliśmy i dokładnie przeczytaliśmy. […] Oto wspomniany przenajświętszy obraz wielu cudami jaśnieje. I gdy lud prawowierny w różnych potrzebach, uciskach i strapieniach z prośbą o łaskę do tego obrazu się ucieka, to tam, gdzie zniknęły ludzkie środki ratunku, tam Boska i nadprzyrodzona zjawia się pomoc. Wobec tego pragnąc, aby nabożeństwo i cześć Męki Ukrzyżowanego Pana naszego co dzień coraz więcej pomnażały się i wrastały, pragnąc, aby serca prawowiernych do gorętszej miłości i poznania nieograniczonej dobroci Jego zapalały się, obraz ten jako pierwej za łaskawy uznaliśmy, tak teraz za ťcudownyŤ uznajemy i żeby za taki od wszystkich był miany, głoszony i uznawany, aby był czczony i wielbiony chcemy i to przekazujemy”.
Od najdawniejszych czasów ludzie modlili się przed milatyńskim obrazem i wypraszali liczne łaski. Świadczą o tym wota, które umieszczano przy obrazie. Nad wotami widniał napis: „fecit potentiam in brachio Sudo” – „uczynił moc ramieniem swojem” (Luc. 1. 51). Niestety, sanktuarium zostało ograbione przez władze austriackie za czasów Józefa II Habsburga, kiedy to z tego miejsca zostali wyrzuceni oo. karmelici. W roku 1788 zaborcy przekazali zabudowania kościelne duchowieństwu świeckiemu. Taki stan miał miejsce do roku 1840, kiedy opiekę nad kościołem milatyńskim objęli jezuici, którzy pełnili w tym miejscu posługę przez kolejne osiem lat. Następnie na kolejne 58 lat pieczę nad sanktuarium objęli księża diecezjalni. W 1906 roku metropolita Lwowski abp Józef Bilczewski „stróżami cudownego obrazu Pana Jezusa Milatyńskiego” uczynił księży misjonarzy ze zgromadzenia św. Wincentego a Paulo.
W 1920 roku cudowny Obraz Pana Jezusa Milatyńskiego został przywieziony do Lwowa – mówiono wówczas, że jest „uchodźcą” przed bolszewikami. Podczas II wojny światowej najpierw obraz zakopano, a następnie ukryto w Kurii Metropolitalnej we Lwowie. W 1945 roku wizerunek Konającego Chrystusa wywieziono do Krakowa. Dziś znajduje się w ołtarzu bocznym kościoła Księży Misjonarzy na Kleparzu. Sanktuarium w Milatynie po II wojnie światowej zostało zamknięte. Najpierw świątynia została przeznaczona na magazyn książek, żywności, a następnie na elektrownię. Na początku lat 90. XX w. kościół przekazano Cerkwi prawosławnej. Jest on także ośrodkiem kultu Milatyńskiego Chrystusa, gdyż znajduje się tam kopia wizerunku.
Inna kopia znajduje się w Kamionce Buskiej. Dzięki staraniom ks. kard. Mariana Jaworskiego oraz wielu parafian w 1996 roku świątynia została formalnie ustanowiona sanktuarium Pana Jezusa Konającego z Milatyna. Rok wcześniej, w 1995 roku, w uroczystej procesji została przeniesiona do niego kopia Cudownego Obrazu Jezusa Milatyńskiego, która znajdowała się od 1993 roku w kaplicy w Streptowie. Abp Marian Jaworski, który przewodniczył uroczystości dokonał koronacji obrazu. Warto nadmienić, że już od czasów powojennych kult Pana Jezusa Milatyńskiego szerzy się również w Rytrze na Sądecczyźnie.
Na obrazie przedstawiony jest Pan Jezus Konający. Głowa Zbawiciela, otoczona długimi włosami, opiera się na prawym ramieniu, poniżej poprzeczki krzyża. Okala ją cierniowa korona, która rani skronie, powodując wypływ krwi. Na twarzy Jezusa widać ogromne cierpienie. Na szyi i lewym ramieniu widoczne są rany oraz ślady krwi. Z rąk, nóg i boku przeszytego włócznią także sączy się krew. Ciało Pana Jezusa jest ogromnie naprężone i wygięte. Biodra okala skromna przepaska.
Słowo Polskie na podstawie artykułu Mieczysława Pabisa, 24.07.16 r.