Istnieje stereotyp, że kolonie niemieckich imigrantów na Ukrainie pozostały tylko na południu kraju. W rzeczywistości ich ślady można znaleźć niemal w każdym miejscu w naszym kraju.
Niemcy osiedlali się szczególnie gęsto między Równem a Korosteniem, zamieszkując całkowicie pozornie niezdatne do zamieszkania bagna i lasy.
Jednym z pierwszych Niemców, który przybył na Wołyń był Franz Mezer, którego starosta łucki Józef Klemens Czartoryski zaprosił do swojej rezydencji w Korcu, aby poprowadził nowo powstałą fabrykę porcelany, jaka w kolejnych latach z powodzeniem konkurowała z Miśnią i Sevresem.
Po aneksji Wołynia przez Rosję w 1793 r. fabryką w Korcu, a następnie w Baranówce, kierował brat Franziszka, Michał Mezer.
Niemcy w przeludnionych i przeciążonych różnymi przepisami Niemczech dostrzegli sukces Mezerów i stopniowo przenosili się także na Wołyń, ale największa fala ich kolonizacji miała miejsce w latach 1862-1866, kiedy to masowo dziesiątki rodzin osiedliły się na Wołyniu.
Co ciekawe, początkowo Niemcy nie planowali tu osiedlać się i chcieli iść dalej na południowy wschód. Ale zdaniem niektórych miejsca te przypominały im Prusy Wschodnie i Meklemburgię, skąd większość z nich pochodziła, więc zdecydowali się by zostać. Początkowo mieszkali w namiotach pośrodku niedostępnych bagien, rozpalając ogniska, aby odstraszyć dzikich zwierząt. Później wspomniano, że było to podobne do powrotu Żydów do Ziemi Obiecanej. Jak słusznie powiedzieli osadnicy w XX wieku: „Pierwsi koloniści zasłużyli na przedwczesną śmierć, drudzy – na pełny żołądek, trzeci – na słodkie życie”.
Niemcy natychmiast po przyjeździe rozpoczęli budowę szkół i kościołów, często odmawiając sobie wszystkiego przez lata. Dziś ich solidne drewniane domy prawie nie przetrwały, ale jest kilka kościołów luterańskich i szkół zbudowanych z miejscowej czerwonej cegły.
Sukces pierwszych kolonistów zainspirował pojawienie się kolejnych na Wołyniu, a ostatnia fala osadników nadeszła pod koniec XIX wieku. Jednak, niestety, tym ciężko pracującym i niestrudzonym ludziom nie było dane długo cieszyć się właściwym, wówczas zasłużonym dorobkiem. Po I wojnie światowej niewdzięczny rząd carski zdecydował się przenieść całe niemieckie kolonie poza Ural przez co zniknęło ponad pięćset osad. Wówczas Niemcy na Wołyniu liczyli ponad 200 000 mieszkańców i stanowili 10 proc. ogółu ludności niemieckiej w Imperium Rosyjskim!
Po przewrocie bolszewików, kiedy Rosjanie byli zajęci innymi sprawami, większość z Niemców wróciła do rodzinnych osad wołyńskich. Co ciekawe, w latach dwudziestych XX wieku, pomimo rządów komunistycznych, wszystkie te kolonie przeżywały okres odrodzenia i dobrobytu. Niemcom nie przeszkadzano w odprawianiu potrzeb religijnych, w nauczaniu w języku niemieckim w szkołach. Były nawet festiwale muzyki sakralnej, a życie wydawało się cudowne. Ale nadszedł Wielki Głód i niemieccy koloniści też mocno wskutek tego ucierpieli. Zaraz po nim ich osady zaczęto masowo deportować na wschód. Tym razem do Kazachstanu, skąd potomkowie tych Niemców z Wołynia wracają teraz do Niemiec.
Ci, którzy przeżyli czystki stalinowskie, znaleźli się w nazistowskich kleszczach. Jako volksdeutsche koloniści byli wykorzystywani w różnych administracjach nazistów. Nie wszyscy chętnie się na to zgadzali, chociaż byli tacy, którzy poszli na ochotnika do służby w niemieckim wojsku. Ale nadszedł koniec 1943 roku, kiedy wszyscy pozostali w koloniach zostali przeniesieni na zachód do Niemiec. Dziś praktycznie nie ma już potomków Niemców, którzy przeżyliby tragiczne wydarzenia XX wieku.
Dmytro Antoniuk, 10 kwietnia 2021 r.
Leave a Reply