Byłe uroki pałacu w Pieczarze

Elewacja ogrodowa pałacu Świejkowskich-Potockich w Peczarze. Roman Aftanazy

Pałac w Pieczarze, zbudowany przez Świejkowskich, z których jeden był zięciem Szczęsnego Potockiego, nosi na sobie cechy szkoły odrodzenia, mieszanej z florencką Bruneleschiego i przypomina kilka znanych ogółowi naszemu pałaców warszawskich, jako to: Kazimierzowski, Krasińskich, Mostowskich i t. p.

Główny jego korpus, ozdobiony od frontu i tyłu kolumnadą jońskiego porządku, łączy się, na podobieństwo Pałacu Prymasowskiego w Warszawie, z dwiema przestronnymi oficynami za pomocą wygiętych łukowato korytarzy. Olbrzymia ta budowla ostatnimi laty w wielkim zostawała opuszczeniu, i tylko przy usilnych ze strony młodego dziedzica staraniach, oraz, pochłaniających znaczne kapitały, kosztach, zaczyna powoli wracać do pierwotnego stanu.

Korpus główny i lewe skrzydło budynku już są ukończone całkowicie i zamieszkane; pozostaje jeszcze do uporządkowania całe prawe skrzydło, oraz łączące je z korpusem półkoliste z tejże strony wygięcie. Wnętrze pałacu, o ileśmy w pośpiesznym przeglądzie zauważyć mogli, składa się na dole z sali bilardowej, apartamentu hrabiego, pokojów dziecinnych, ładnie urządzonych pokojów dla gości i oranżerii. Na górze – z kilku wspaniale umeblowanych komnat bawialnych, sali jadalnej, sypialnego pokoju hrabiny, biblioteki i przepysznej mozaikowej, o rzadkiej piękności taflowej posadzce, oraz dużej sali balowej. Lewa oficyna, odrestaurowana niedawno razem z pałacem, mieści w sobie kancelarie ekonomiczne, mieszkania oficjalistów i elegancki apartamencik ks. kanonika.

Przypatrzmy się z kolei nagromadzonym w pokojach dolnych i górnych osobliwościom. W apartamencie hrabiego zajęły mnie wielce portrety familijne, spora liczba większych i mniejszych obrazów olejnych i szafy z różnorodnymi pamiątkami. Najwspanialej się tam przedstawia długi szereg olbrzymiej wielkości konterfaktów: wojewody kijowskiego Franciszka Salezego, wojewody Szczęsnego Potockiego z synem, drugiej jego żony, Mniszchówny, z dwiema córkami, i późniejszych czasów – hrabiny Augustowej Potockiej.

Wszystkie te portrety, z wyjątkiem ostatniego, są, jak przypuszcza hr. Konstanty, roboty Jana Chrzyzostoma Lampiego i odznaczają się niezwykłym wykończeniem pędzla, oraz umiejętnym pochwyceniem charakterystyki rozmaitych typów. Opisana dosadnie przez Antoniego Malczewskiego, butna postać wojewody i tutaj, przy dumnie podniesionym czole, paradnym z purpurowego aksamitu kontuszu, wstędze orderowej i wielkiej na piersiach gwieździe, od razu przypomina widzowi potężnego królika Ukrainy; a chudawa, o wysmukłych konturach ciała wojewodzina kijowska, pomimo, że z ubrania i rysów twarzy podobna nieco do bliskiej swej kuzynki, królowej Marii Leszczyńskiej, uderza cię wszakże złowieszczym wyrazem twarzy i każe w nim czytać tragiczne losy Gertrudy Komorowskiej. Druga żona Szczęsnego, Józefa Amalia, córka Jerzego Wandalina Mniszcha, marszałka wielkiego koronnego i hrabianki Brühl, świetna, w koronkach, atłasach i bufiastej kryzie, pudrowana z ostatnich lat XVIII wieku dama, jest najwierniejszym wizerunkiem typu, jaki nam wybornie maluje utalentowany p. Rolle w obrazkach tulczynieckich; portret tylko samego Szczęsnego mniej mnie od innych zainteresował. Tutaj zbroja rycerska, oraz całkiem niewojownicza postać generała konnej artylerii dziwny tworzą kontrast, i dzielną u Malczewskiego postać Wacława odzierają mimo woli z rozlanej nad bohaterem poematu iluzji i uroku.

Oprócz wymienionych tu portretów Lampiego, w dolnym apartamencie oglądałem jeszcze z zajęciem, wyżej wspomniany, piękny z młodych lat wizerunek dziedziczki Wilanowa; misternie wyszywany jedwabiami, zapewne przez miejscowe wojewodziny kijowskiej panny, portret starego wojewody, i wreszcie kilka prześlicznych rodzajowych płócien, oraz obrazów, malowanych na drzewie, z epoki Wouwermana i Van der Velda.

W umieszczonych tamże szafach pamiątkowych wpadły mi w oko dwie karabele: jedna bohatera spod Ochamotowa i Cudnowa Rewery Potockiego, – druga, oznaczona cyframi: J. P., zapewne syna jego Jędrzeja, hetmana polnego i zwycięzcy Tatarów pod Kałuszem, w wyprawie chocimskiej; dalej różne prywatne i urzędowe pieczęcie Potockich, kosztowne cybuchy fajczane króla Sobka z różnych czasów, buława niewiadomego hetmana i rzadkiej piękności średniowieczne, w okładanej srebrem oprawie, psałterze łacińskie, ręką benedyktyńskich mnichów w jakimś tam Cluny, Cassino, St. Gallen, czy Fuldzie pisane na pergaminie, i kunsztownie, a wzorowo ozdobione.

W górnych pokojach pałacu, oprócz bogatej w dzieła klasyczne, lecz jeszcze nieułożonej, biblioteki, oglądaliśmy piękne meble staroświeckie, mnóstwo rozrzuconych po wszystkich komnatach obrazów włoskiej, francuskiej i staroflamandzkiej z czasów Van Eycka i Van Huysuma szkoły, zegary wielkiej rzadkości, makaty obozowe i wiele tym podobnych, arcycennych osobliwości. Sala jadalna, z ogromnymi na ścianach gobelinami, z seciną puharów, kielichów, waz i naczyń porcelanowych, przypominała mi najpiękniejsze w tym rodzaju pałacowe zbiory, którymi i sam świetny Wilanów mógłby się bez wahania poszczycić.

Walery Franczuk na podstawie tekstu Edwarda Chłopickiego, „Stepowe szlaki”, „Kłosy”, 1880 r., t. XXXI, Nr 798, s. 252-253, Fot. Roman Afranazy – Dzieje rezydencji, 27.05.18 r.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *